Laktator – to moje must have w wyprawce dziecięcej. Kupiony przy okazji, na zasadzie „a przyda się”. Jednak okazało się, że karmienie piersią nie jest dla mnie i musiałam znaleźć alternatywę na podanie Jankowi mojego mleka. A tak chciałam karmić jak najdłużej…

Nic tego nie zapowiadało. Łzy szczęścia, kontakt skóra do skóry. Małe ciałko na mojej piersi. Olbrzymia radość, szczęście nie do opisania. Ale pojawiły się schody.
Ból po cesarskim cięciu, ciągnące szwy i ten przerażający płacz dziecka, którego nie możesz uspokoić. To moje wspomnienie z pierwszej nocy spędzonej w szpitalu po porodzie. I do tego położne, które krzyczą na Ciebie (niestety nie miałam szczęścia trafić na położne z powołania), żebyś nakarmiła dziecko. No dobrze, ale jak? Przystawiam do piersi, a dziecko nie umie jej chwycić, ja nie umiem nim „manewrować” tak, żeby ułatwić mu ssanie. Mimo wiedzy, którą miałam ze szkoły rodzenia, mimo przeczytanych książek, obejrzanych zdjęć nie potrafiłam nakarmić dziecka.
Strach, ból i zmęczenie dały o sobie szybko znać. Frustracja sprawiała, że w pierwszej dobie nie byłam w stanie nakarmić swojego dziecka…. Dopiero położna, która prowadziła zajęcia w szkole rodzenia, do której chodziłam, próbowała mi pokazać inne pozycje do karmienia. Siedziała ze mną ponad 3 godziny i próbowałyśmy. Ale nic z tego. Wtedy po raz pierwszy użyłam laktatora. Nie wiedziałam wtedy, że na kolejne 6 miesięcy stanie się moim przyjacielem.
Laktator – przyjaciel w KPI
KPI, czyli karmienie piersią inaczej. Nie wiedziałam, że w ogóle taki termin istnieje. Jednak szybko przekonałam się, że będzie mi towarzyszył przez całą mleczną drogę. Jaś, mimo wielu prób nie potrafił chwycić prawidłowo piersi, nie potrafił zassać na tyle, żeby móc się z piersi najeść. Mimo wizyty u położnej i doradczyni laktacji, nie mogłam go karmić w sposób tradycyjny.
Dlatego wybrałam inną drogę. Chcąc mu zapewnić wszystko, co najlepsze i zapewnić mu moje mleko, sięgnęłam po laktator Medela. Jednak karmienie za pomocą laktatora nie było ani łatwe, ani przyjemne. Wymagało ode mnie wiele samodyscypliny i regularności.
Kiedy Jaś spał odciągałam mleko, żeby było na zaś. Przechowywałam pokarm w lodówce. Podgrzewałam mleko, żeby mógł je zjeść. W nocy, kiedy nakarmiłam go, nie szłam dalej spać, tylko siedziałam z laktatorem, żeby odciągnąć kolejną porcję mleka.
Nie ruszałam się z domu bez laktatora. Zawsze miałam go w torbie. I tak, jak niektórzy panikują, bo nie zabrali ze sobą ulubionej dziecięcej zabawki, ja panikowałam, jak nie miałam swojego zestawu do karmienia.
Przez pierwsze tygodnie KPI rodziło we mnie wiele frustracji i przygnębienia. Zarzucałam sobie, że nie potrafię nakarmić syna w normalny sposób. Wydawało mi się, że jestem złą matką. A nie muszę mówić, że buzujące hormony też robiły swoje. Do tego stres, czy zdążę odciągnąć pokarm… To wszystko nie wpływało na mnie najlepiej.
Jednak z czasem doszłam do niezłej wprawy. Potrafiłam bawić się Jankiem w „a ku-ku” i odciągać pokarm. Wiedziałam, że robię to dla mojego synka.
KPI miało jeden niewątpliwy plus. Karmić Jasia, mógł także tata. Dzięki temu było łatwiej. Tata karmił, a ja odciągałam pokarm. KPI pozwoliło mi również na szybsze wyjście z domu. Po odciągnięciu pokarmu, mogłam bez problemu zostawić Jasia z dziadkami i wyrwać się na 2-3 godzinki, bo wiedziałam, że pokarmu jest tyle, że dziadkowie mogą karmić Janka na żądanie, aż do mojego powrotu.
Moja mleczna droga wcale nie była usłana różami. Była trudna i ciężka. Nie mogę powiedzieć, że karmienie było dla mnie czymś przyjemnym i pięknym. Moja droga mleczna była wyboista. Nie raz płakałam przy ściąganiu, niejednokrotnie lała się krew z piersi i mleko było do wylania. Miałam masę kryzysów, też psychicznych i zastojów. Chciałam dać synowi to, co najlepsze na początku, czyli moje mleko, więc zrobiłam wszystko, żeby to mleko dostał. Choć łatwo nie było.
W trakcie KPI stosowałam metodę 7-5-3. Polega ona na tym, że najpierw odciąga się z jednej piersi przez 7 minut, potem z drugiej przez 7 minut. Wraca się do pierwszej piersi na 5 minut, potem druga – też 5, aż w końcu 3 i 3. Takie odciąganie docelowo trwa ok. pół godziny. Nie należy bać się odciągania z pozornie pustej piersi. Mechanizm produkcji mleka działa tak, że przy pełnej piersi produkcja zwalnia, przy pustej – przyspiesza. Dlatego jeśli zależy nam na pobudzaniu produkcji warto stymulować piersi niezbyt pełne.

Laktator – ręczny czy elektryczny
Jeśli zdecydujecie się na KPI musicie zastanowić się jaki laktator wybierzecie. Ja miałam ręczny. Zdecydowałam się na niego ze względu na rozmiar i na to, że bez problemu mieścił się w torbie z rzeczami dla dziecka. Poza tym, w szpitalu położna pokazywała mi jak działa laktator elektryczny. Nie ukrywam – ból podczas odciągania był naprawdę duży.
Wybierając laktator należy zastanowić się nad swoimi potrzebami. Czy będziesz odciągać pokarm regularnie, ponieważ planujesz szybki powrót do pracy lub codziennie musisz zostawić malca na kilka godzin? A może musisz odciągać pokarm cały czas, ponieważ urodziłaś przed terminem porodu.
Wybierz laktator ręczny, gdy mleko będziesz odciągać okazjonalnie np. przed wyjściem z przyjaciółmi. Jego niewątpliwą zaletą jest cena. Są one dużo tańsze od elektrycznych. Dodatkowo warto się na nie zdecydować, gdy ważna jest dla Ciebie cicha praca, a także możliwość korzystania z niego bez dostępu do prądu. Laktatory ręczne są również lekkie i łatwo zmieszczą się np. w torebce. Niestety ma też kilka wad, o których powinnaś wiedzieć przed zakupem. Wymaga cierpliwości i niekiedy siły w pompowaniu, a przy bardzo częstym odciąganiu szybko się eksploatuje. Wolniej odciąga pokarm i zazwyczaj nie potrafi pomóc w rozwiązaniu poważnych problemów laktacyjnych (zapalenie piersi, silny zastój pokarmu).
Jeżeli będziesz zmuszona odciągać pokarm cały czas najbardziej odpowiedni dla Ciebie będzie laktator elektryczny. Umożliwia on szybkie i efektywne odciąganie pokarmu praktycznie bez wysiłku. Może okazać się pomocny w przezwyciężeniu problemów laktacyjnych. Niestety jest dużo droższy i głośniejszy niż laktator ręczny. Większość modeli wymaga zasilenia elektrycznego, chociaż są również dostępne modele, które posiadają alternatywnie zasilanie na baterie.
Przy zakupie
laktatora warto zwrócić uwagę, czy laktator ma opcję dwufazowość
odciągania, a także regulacje siły ssania. Ważne jest by wybrany przez
nas laktator opróżniał piersi do końca, tak by nie było potrzeby
dodatkowo odciągać mleka laktatorem ręcznym. W efektywnym odciąganiu
pokarmu ogromną rolę odgrywa możliwość dopasowania indywidualnych
parametrów pracy laktatora. Na rynku dostępnego są laktatory, w których
każda mama może ustawić sobie moc oraz szybkość, dopasowując je do
własnych piersi, tak by odciąganie było bezbolesne oraz skuteczne. Im
większa jest to skala, tym większe prawdopodobieństwo, że każda mama
będzie miała możliwość dopasowania poszczególnych parametrów
indywidualnie do swoich potrzeb.
Przy wyborze laktatora zwróć też
uwagę na dostępne akcesoria, czy możliwe jest podpięcie do niego
butelki, które posiadasz lub bezpośrednie podłączenie pojemnika na
pokarm. Istotną rzeczą jest także możliwość dokupienia części
zamiennych.
KPI nie jest wygodne, wymaga od matki wielkiej determinacji i pracy. W sumie w ten sposób karmienia zaangażowana jest cała rodzina, ponieważ decydując się na nie trzeba dobrze zorganizować sobie czas na ściąganie mleka. Poza tym może być trudne i bolesne, bo o wiele łatwiej jest przy napływie oksytocyny karmić dziecko w przytulonej pozie piersią niż z niecierpliwością wypatrywać każdej kapiącej kropelki z laktatora.