Helikopterowi rodzice to stosunkowo nowy termin, stosowany coraz częściej, by opisać współczesnych rodziców. Czym się charakteryzują rodzice helikoptery? I najważniejsze, czy Ty też jesteś helikopterowym rodzicem?

Helikopterowi rodzice – kim są?
Termin „helicopter parents” (rodzice helikoptery) już w roku 1969 ukuł amerykański specjalista od tematyki rodzinnej, dr Haim Ginott i opisał w swojej książce „Rodzice i nastolatki”. W tym jednym określeniu zawarł szereg zachowań, które wykazują nadopiekuńczy rodzice: nadmierna kontrola, nadmierna ochrona, branie na siebie odpowiedzialności za sukcesy i porażki, sterowanie zachowaniem dzieci. W tamtych czasach rodzice helikoptery byli jeszcze obiektem żartów, jednak według socjologów dziś trend nadmiernej troskliwości wciąż przybiera na sile.
Z pozoru to rodzice doskonali. Wożą dziecko na zajęcia dodatkowe, są na bieżąco z programem edukacji dziecka, przytrzymają, zanim stłucze kolano, zawsze dowiozą szalik do szkoły. W praktyce wyręczają je, nie stawiają mu wymagań, nie dają wyboru, chcą usunąć każdą przeszkodę spod jego nóg. Snują pępowinę niemal nie do odcięcia.
To rodzice, którzy jako dzieci nosili klucze na szyi. Po szkole wracali do pustych domów i sami musieli o siebie zadbać, odrobić lekcje, posprzątać, zająć się sobą. Ich rodzice pracowali do późna. I właśnie ten brak rodzicielskiej bliskości, współcześni trzydziesto – czterdziestolatkowie rekompensują własnym dzieciom. Z tymże niektórzy z tą bliskością bardzo przesadzają.
Helikopterowi rodzice – jak ich rozpoznać?
- Czy stawiasz dziecko na pierwszym miejscu? Nie liczą się potrzeby Twoje, partnera/męża, tylko w centrum zainteresowania jest tylko dziecko?
- Czy nieustannie pytasz dziecko: „jak się czuje”, „czy nie jest głodne”, „nie jest mu zimno” itp.
- Czy odpowiadasz za dziecko, kiedy ktoś mu zadaje pytanie?
- Czy odgadujesz jego pragnienia, zanim je wypowie? (np. „masz ochotę na kanapkę”)
- Czy ulegasz wszystkim prośbom i zachciankom dziecka?
- Czy rezygnujesz z każdej przyjemności, żeby spędzić czas z dzieckiem? Nie masz czasu na nic i dla nikogo, bo przecież dziecko jest ważniejsze?
- Czy zabraniasz dziecku decydować o zajęciach dodatkowych, o tym w co się ubierze, jakich będzie miało kolegów/koleżanki?
- Czy Twoje dziecko ma w domu jakieś obowiązki?
- Czy ściągasz z dziecka odpowiedzialność, kiedy doszło do konfliktu z innym z dzieckiem?
- Czy rozwiązujesz problemy za dziecko?
- Czy usuwasz z życia dziecka wszelkie przeszkody?
Jeśli na większość pytań odpowiedziałaś tak – możesz nazwać się helikopterowym rodzicem.
Helikopterowi rodzice – kiedy kontrola przybiera na sile
Nadopiekuńczy rodzice kontrolują każdy aspekt życia dziecka. Wożą je samochodami do szkoły, ze szkoły na zajęcia dodatkowe, z zajęć do domu. Wieczorami odrabiają z nimi lekcje, a bardzo często je w tym wyręczają, gdy przeciążone nauką dzieci nie dają już rady. Kontrolują ich postępy w nauce (dzienniki elektroniczne zapewniają stały dostęp do ocen), a jeśli dziecko zostanie ocenione za nisko, bez wahania wszczynają dyskusję z nauczycielem.
Dzieci nie mają swojej przestrzeni. Są pozbawione możliwości decydowania co chciałby robić i jak to robić. Za ich plecami ciągle są rodzice, którzy wyręczają ich w podjęciu decyzji.
Rodzice wybierają za dzieci kółka zainteresowań. Wybierają im przyjaciół. Wybierają lektury oraz hobby. Odhaczają kolejne pozycje z ich życiowej „check-listy”, którą ułożyli jeszcze przed przyjściem dziecka na świat: takie przedszkole, taka podstawówka, takie liceum, szkoła wyższa. Cel: sukces zawodowy. Najbardziej prestiżowe uczelnie, najbardziej dochodowe zawody.
Dzieci helikopterowych rodziców żyją pod kloszem. O nic nie muszą się martwić, bo wiedzą, że rodzice to za nich załatwią. Dzieci zbytnio zaangażowanych rodziców nie angażują się w szkole, bo wiedzą, że rodzice zawsze kroczą za ich plecami, co skutecznie zniechęca dzieci i pozbawia je inicjatywy do działania.
Nie oszukujmy się zbytnia ingerencja i robienie za dziecko tego, co w określonej fazie rozwoju samo powinno robić, jest negatywne.

Helikopterowi rodzice – nie przygotowują dziecka do samodzielnego życia
Często nie pozwalają dziecku czegoś zrobić z obawy, że sobie nie poradzi, a one zostaną uznani za złe matki, złych rodziców. Odbierają to, jako ich porażkę wychowawczą. Jeśli syn nie potrafi temperować kredek, to przecież znaczy, że oni go tego nie nauczyli albo, co gorsza, może jest mniej zdolny. Bezpieczniej jest zrobić to za niego, żeby nie pomyśleć o sobie: „jestem złą matką”, „jestem złym ojcem”. Pamiętajmy, że kiedy wyręczamy, pomagamy w sytuacjach, które tego nie wymagają, to według nas jesteśmy najlepszymi opiekunami. A to nieprawda.
Ile razy bałaś się, że Twoje dziecko się przewróci i zbije kolano? Ile razy mówiłaś, że twoje dziecko jest na coś za małe, w obawie, że coś złego mu się stanie? Ja też wiele razy tak myślałam. Ale zawsze w głowie zapalała mi się lampka „a niech spróbuję”. I mimo, że strach mi towarzyszył, to pozwalałam Jankowi, spróbować nowych rzeczy.
A jego radość spowodowana tym, że coś sam spróbował, że do czegoś sam doszedł była nie do opisania. Pamiętam, jak pozwoliłam mu pierwszy raz zjechać z rury na basenie, był bardzo dumny, że zrobił to sam i potem wszystkim chwalił się dookoła. Podobnie było z jazdą na łyżwach, na rowerze czy samodzielnymi próbami pisania.
To paradoks naszych czasów – chcemy, żeby dziecko odniosło sukces w życiu, ale nie dajemy mu do tego narzędzi: zaufania własnym możliwościom, umiejętności podejmowania decyzji, poczucia kompetencji, wiary, że się uda. Często nie potrafią wesprzeć dziecka w sytuacji, kiedy próbowało i po prostu nie dało rady. Nie jesteśmy gotowi na konfrontacje z jego nieprzyjemnymi emocjami, dlatego niechętnie pozwalamy mu na popełnianie błędów.
Nie oszukujmy się helikopterowi rodzice są nadopiekuńczy i to w złym tego słowa znaczeniu. Nadopiekuńczość wykracza poza granice dbania o potrzeby dziecka oraz podstawową opiekę. To myślenie za dziecko, podejmowanie decyzji za dziecko, rozwiązywanie wszystkich problemów za dziecko. To przeżywanie życia za dziecko, zamiast pozwolenie mu rozwijać własnych umiejętności, by poprawnie funkcjonować i przetrwać w świecie.
Helikopterowi rodzice wychowują dziecko pełne lęków w przyszłości, niewierzące w swoje umiejętności, nieporadnego życiowo, a jednocześnie egoistę, skupionego tylko na sobie.
Pozwólmy dziecku na wybór już od małego. Słuchajmy, co ma do powiedzenia, udzielajmy wsparcia i bezwarunkowej miłości w obliczu porażki, pozwalajmy popełniać błędy. Pozwalajmy próbować nowych rzeczy, pozwólmy mu się przewrócić. To ważne, ponieważ według specjalistów dzieci „wychowane pod kloszem” gorzej radzą sobie z podejmowaniem decyzji i krytyką. Przez całe życie są od kogoś zależne. Najpierw od rodziców, kolegów, potem od partnera. Mają niską samoocenę, wciąż targają nimi wątpliwości: „czy sobie z tym poradzę?.
Pamiętajmy: nie mylmy nadmiernej rodzicielskiej kontroli z zaangażowaniem.
fot. www.lukaszpeksyk.pl