Rodzicielskie postanowienia, kiedy słyszę jak mój brat z bratową planują czego ich dziecko na pewno nie będzie robić, uśmiecham się pod nosem i mówię „pożyjecie zobaczycie” 🙂 Zresztą ja też tak myślałam. Kiedy byłam w ciąży, głowę miałam pełną frazesów, jakie to moje dziecko będzie grzeczne, jak będzie bawiło się drewnianymi zabawkami edukacyjnymi, a do 7 roku życia nawet nie będzie wiedziało do czego służy telewizor. Ale bardzo się myliłam

Obserwując znajomych, którzy mieli dzieci, wiedziałam, że w przyszłości nie będę postępowała tak, jak oni. Jednak większość rodzicielskich postanowień i tak nie zdaje egzaminu. Które rodzicielskie postanowienia są najszybciej zapominane, gdy w domu pojawia się nowy członek rodziny?
Nigdy nie będę spała z dzieckiem w jednym łóżku!
Będąc w ciąży założyłam, że dziecko nie będzie spało z nami w łóżku. Nie mogłam się nadziwić znajomym, którzy spali z jednym, dwojgiem lub trojgiem dzieci. Wydawało mi się to nierealne. I w tym postanowieniu trzymałam się dosyć długo, bo do ukończenia przez Janka miesiąca życia 🙂 Ciągłe pobudki na karmienia, dawały mi mocno w kość.
Zabranie malucha do łóżka, wygodne nakarmienie i drzemanie razem stało się takie kuszące już po pierwszym razie!
Nie będę uciszała całego domu, gdy maluch pójdzie spać!
Naczytałam się, że dziecko od małego powinno się przyzwyczajać do hałasu, żeby móc normalnie funkcjonować w trakcie jego drzemek. Bardzo szybko zweryfikowałam to założenie.
Po czterdziestominutowym, a czasem godzinnym usypianiu, sama uciszyłam męża, by za głośno nawet nie oddychał. I moje rodzicielskie postanowienia wzięły w łeb. Zmęczenie, rozpaczliwe pragnienie chwilki dla siebie i pożądanie ciszy – to one sprawiły, że zamontowałam blokadę, która wyciszyła dzwonek w domofonie, a w telefonie miałam zawsze ustawione wibracje.
Nie będę rozmawiać tylko o dziecku!
Tego postanowienia trzymałam się bardzo długo. Kiedy udało mi się wyrwać na chwilę z domu starałam się chłonąć informacje z otaczającego świata, ale jednocześnie gryzłam się w język, żeby nie mówić ciągle: „a mój Jaś to to, a mój Jaś to tamto” i tak w kółko.
Kiedy coraz więcej koleżanek zaczęło mieć dzieci, nawet nie wiem kiedy przechodziłyśmy na tematy ząbkowania, kupek, zupek czy najlepszych placów zabaw dla dzieci w okolicy.
Nie będę podawała dziecku do jedzenia byle czego!
„Zdrowie jest najważniejsze, od małego mam zamiar wpajać dziecku zdrowe nawyki i wybory jedzeniowe”. Chciałam, żeby moje dziecko jadło zdrowo – warzywa, owoce, do picia tylko woda. Cóż. I znów życie szybko zweryfikowało moje postanowienia. Jak się okazało Janek jest bardzo wybredny i mimo początkowego sukcesu w nakłanianiu go do jedzenia warzyw, koniec końców, z warzyw lubi tylko pomidory i to najlepiej te z naszego ogródka.
Rodzicielskie postanowienia – będę konsekwentna!
Nie rozumiałam, czemu wielu rodziców nie potrafiło zrozumieć, że konsekwencja to klucz do sukcesu? I tu znowu okazało się, ze założenia sobie, a życie sobie. I choć staram się być konsekwentna i w wielu kwestiach, faktycznie taka jestem, to są pewne odstępstwa od założeń, typu: „Ech, dobrze, weź już tę bułkę w sklepie, tylko proszę, daj mi zrobić normalnie zakupy”. Tak jednak dla usprawiedliwienia dodasz ciche: „Ale zjesz potem obiad w domku, prawda? Tak? No to super”. A że nie zje… no cóż, wszystkiego mieć nie można. Życie!
Bajki to zło! Moje dziecko nie będzie ich oglądało!
Mój syn miał bawić się na podłodze, zabawkami edukacyjnymi. Bajki miał znać jedynie z książek. Cóż, choć bajki to słaba rozrywka dla dzieci, ale ile razy pomogły przygotować obiad, przeprowadzić ważną rozmowę telefoniczną, albo napisać ważnego maila służbowego, albo po prostu wziąć w spokoju prysznic? Można by tak wymieniać i wymieniać w nieskończoność. Ważne, by pamiętać o zachowaniu umiaru!
Rodzicielskie postanowienia – nie będę na każde skinienie
Zakładałam, że od samego początku będę uczyć dziecko, że mama czy tata mają swój czas dla siebie. Miałam nie reagować na każde grymaszenie. W praktyce brak reakcji na pierwsze marudzenie często oznacza, że za chwilę będzie gorzej. A poza tym kto wie, może chodzi o coś ważnego? Przecież kwestia znalezienia zielonego klocka do budowli z klocków może okazać się ważniejsza niż przeprowadzenie wyborów prezydenckich!
Nie będę krzyczeć na dziecko!
Wydawało mi się, że krzyk to oznaka słabości. Bo przecież z dzieckiem można normalnie porozmawiać, wytłumaczyć mu co i jak. I faktycznie krzyk jest ostatecznością, ale niestety przyznaję się do podnoszenia głosu. Czasem zmęczenie, zszargane nerwy w pracy czy zwykłe rozdrażnienie sprawiają, że błahostka może wywołać podniesiony ton!
Moje dziecko będzie samodzielne!
To postanowienie często powstaje jako efekt naszych obserwacji, czyli: „Serio, trzylatkowi trzeba pomagać w założeniu butów? Ja NA PEWNO do tego nie dopuszczę!”
W opcji bardziej realistycznej wygląda to jednak raczej tak: „Nie robiłabym tego za niego, gdyby tylko nie trwało to tak długo. Gdybym się tak bardzo nie spieszyła. Gdyby on tak nie dyskutował. Gdyby był trochę bardziej skupiony!”
Dziecko nie przeszkodzi mi żyć tak jak dawniej
„Dziecko nie będzie mnie ograniczać!” Ale jak zwykle plany swoje, życie swoje. Większość wyjść, gdy ma się dziecko, to przedsięwzięcia logistyczne. Wypady
typowo rozrywkowe są mocno ograniczone. Setki nieprzespanych nocy – czy
to nie ograniczenie?
Z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować – to jasne. Na pewno żyje mi się inaczej niż w epoce przeddzieciowej, ale czy gorzej? Nie. Inaczej. W każdym razie nie potrafię sobie wyobrazić życia bez mojego syna.