Zanim zostałam mamą, wydawało mi się, że opieka nad dziećmi nie jest trudna. A jeśli jakieś dziecko robi co chce i nie słucha rodziców, to po prostu ich wina. Pojawienie się na świecie mojego syna, pokazało mi, jak bardzo się myliłam

„Wychowanie dzieci nie jest trudne. Kiedy ja będę miała dzieci, nie będę tego robiła. Nigdy nie pozwolę, żeby moje dzieci….” – tego typu zdania wypowiadałam, nawet zanim przyszły mąż podarował mi pierścionek zaręczynowy. Nawet młodej adepce studiów pedagogicznych, wydawało się, że wychowanie nie jest rzeczą trudną i nie wymaga specjalnych umiejętności.
Zanim zostałam mamą, o wielu rzeczach nie miałam pojęcia. Przyjście na świat mojego syna postawiło mnie do pionu i pokazało, jak niewiele wiedziałam o dzieciach i ich wychowaniu.
Zanim zostałam mamą, nie wiedziałam, że:
Kupa to temat numer jeden
Zanim zostałam mamą temat kupy, był dla mnie tematem tabu. Nie rozmawiałam o tym z nikim. Odkąd zostałam mamą, okazało się, że kupa to temat, od którego wiele zależy. Czy jest, czy jej nie ma, jaką ma konsystencję, zapach, a nawet kolor. Okazało się, że to bardzo istotna kwestia. Odkąd zostałam mamą kwestia czy dziecko załatwiło się czy nie, stała się sprawą priorytetową. Bo przecież jeśli nie zrobiło kupy przez dwa dni, to nie tylko oznacza to problem z brzuszkiem, ale możesz być pewna, że będziesz miała marudzącego malucha w domu. Nigdy nie sądziłam, że temat kupy może być tematem do rozmowy z innymi. A na placu zabaw potrafiłyśmy z innymi mamami rozmawiać na temat dwójeczki godzinami.
Człowiek może żyć bez snu
Mam wrażenie, że macierzyństwo to projekt, który ma za zadanie udowodnić, że można funkcjonować bez snu! Nigdy nie należałam do osób, które potrzebują dużej ilości snu. Potrafiłam po całonocnej imprezie,zdrzemnąć się 3 godziny i funkcjonować na najwyższych obrotach. Dlatego nie przerażały mnie słowa innych, że najbardziej brakuje matkom snu. I po raz kolejny okazało się, że się myliłam.
Sen, taki nieprzerwany przez 3-4 godziny był prawdziwym rarytasem. Janek często budził się w nocy. I wcale nie zawsze na karmienie. Najlepiej, żeby go ktoś wziął na ręce i kołysał. I tak jest nieprzerwanie od prawie 6 lat. Nawet, jeśli Janek zasypia w swoim łóżku, budzi się co noc i albo mnie woła, albo przychodzi do nas do sypialni, co skutecznie wybija mnie ze snu.
Bycie mamą pokazało mi, że bez snu da się funkcjonować, ale jest to wyczerpujące dla organizmu. Po kilku nieprzespanych nocach pojawia się zniechęcenie, zniecierpliwienie i ogólne rozdrażnienie.
Karmienie piersią nie jest trudne
Zanim zostałam mamą, założyłam sobie, że będę karmiła piersią minimum dwa lata. Co w tym może być trudnego, wyjmujesz cyca, dajesz dziecku i luzik. Niestety w tej kwestii również bardzo się pomyliłam. Okazało się, że w moim przypadku mleczna droga, nie była łatwa. Ba, była bardzo trudna i wymagała ode mnie mnóstwa zaangażowania i cierpliwości.
Nie udało mi się karmić tyle, ile bym chciała. Miałam też problemy z przystawianiem Janka do piersi, a co za tym idzie musiałam przez długi czas korzystać z laktatora. Karmienie z pomocą laktatora nie było ani łatwe, ani przyjemne. Wymagało ode mnie wiele samodyscypliny i regularności.
Kiedy Jaś spał odciągałam mleko, żeby było na zaś. Przechowywałam pokarm w lodówce. Podgrzewałam mleko, żeby mógł je zjeść. W nocy, kiedy nakarmiłam go, nie szłam dalej spać, tylko siedziałam z laktatorem, żeby odciągnąć kolejną porcję mleka. I tak w kółko. Udało mi się karmić Janka przez 6 miesięcy.
Nie da się być idealną mamą
Od zawsze byłam perfekcjonistką. Musiałam mieć wszystko poukładane i zaplanowane. I tak samo podeszłam do macierzyństwa, z poziomu perfekcjonistki. Nie ukrywam, upadek był mega bolesny. Pojawienie się mojego syna sprawiło, że wszystkie sielankowe wizje rozwoju zawodowego po urodzenia dziecka legły niczym domek z kart. Te stwierdzenia, że dziecko w niczym nie przeszkadza, że motywuje, dodaje siły. Jasne, to prawda, tylko dlaczego życie pisze różne scenariusze? Przecież rzeczywistość nie jest taka różowa, jak próbuje się nam wmówić.
Wmawiałam sobie, że nie będę krzyczeć na dziecko, zawsze znajdę dla niego czas, będę stale przy nim, mojego dziecko nie będzie jadło słodyczy… Jednak życie zweryfikowało moje plany. Jak się okazało, zdarza mi się podnieść głos na dziecko, przymykam oczy na zjedzoną czekoladkę, czasem daję telefon z bajkami, żeby mieć chwilę spokoju. Dużo czasu zajęło mi przekonanie, że nie ma idealnego macierzyństwa, jest jedynie wyobrażenie o nim.
Najważniejsze to być dla dziecka, wspierać je i kochać, a to, że codzienność nie zawsze wygląda tak, jak na instagramowych obrazkach, cóż życie ma swoje prawa.
Dużo bezgranicznej miłości
Kocham mojego męża, kocham moich rodziców, kocham mojego brata. Ale nie wyobrażałam sobie, że dziecko można tak bardzo pokochać. To nie jest uczucie nawet zbliżone do tego, co czuję do męża czy rodziców. To zupełnie inny rodzaj miłości. Miłości, które zaczyna się na 9 miesięcy, zanim dziecko pojawi się na świecie.
Kocham mojego syna, jak stąd do wszechświata i z powrotem. Przeżywam każdy jego upadek. Każde rozbite kolanko i stłuczoną wargę, kiedy przewracał się, jak stawiał pierwsze kroki. Kiedy jest chory, ja choruję razem z nim wewnętrznie, bo serce pęka, jak patrzę na dziecko, które nie chce jeść, pić, tylko śpi. Każdą chwilę chciałabym zachować przy sobie na dłużej.
Macierzyństwo tak naprawdę to droga kręta i często wyboista. Nie jest usłana różami i nikt tak też nigdzie nie pisze, że będzie łatwo wychować dziecko. Bywa ciężko, czasem naprawdę bardzo ciężko, ale my matki szybko zapominamy o tych złych stronach życia w domu z takim małym łobuzem i cieszymy się każdą wspólną chwilą.
fot. www.lukaszpeksyk.pl