Chyba pluszowych owoców i warzyw, zwanych Świeżakami – nikomu nie trzeba przedstawiać. Popularny dyskont chyba sam nie przewidział, jaką popularność zdobędzie kolekcjonerska akcja. I wcale w tym wpisie nie chodzi mi o samo zbieranie naklejek, a raczej o to, do czego zdolni są ludzie by je zdobyć

Tak, mamy Świeżaki z poprzedniej edycji i to cztery! Na dwa zapracowaliśmy sami, a dwa dostaliśmy w prezencie. Naklejki zbieraliśmy przy okazji robienia codziennych zakupów. Nie mieliśmy parcia. Co prawda Janek, przy okazji wizyty w sklepie pokazywał, że chce maskotkę, ale cierpliwie tłumaczyliśmy mu, że musimy zrobić zakupy, za to dostaniemy naklejkę i jak wypełnimy nimi wszystkie miejsca, wówczas będzie mógł mieć wybranego Świeżaka.
Świeżaki – edukacyjna moc
Dla mnie cała akcja jest super pomysłem. Po pierwsze, zachęca do jedzenia warzyw i owoców. Żeby przyspieszyć zbieranie naklejek, oprócz zakupów na minimum 40 zł, trzeba zakupić dowlne warzywa lub owoce. Dzięki temu w rodzinnym koszyku muszą znaleźć się owoce i warzywa, a tym samym wzrasta ich spożycie wśród dzieci. Gang Świeżaków wpływa więc na zmianę nawyków żywieniowych.
Po drugie ma walory edukacyjno-wychowawcze. Można uczyć dziecko cierpliwego oczekiwania na wybraną rzecz. Pokazywać mu jaka jest rzeczywista wartość przedmiotu, który chce mieć. Zbieranie naklejek pokazuje dzieciom i tym młodszym, i tym starszym, , że czasem na to, co się chce trzeba cierpliwie czekać. Dlatego postanowiłam, że będziemy zbierać naklejki, by nauczyć Jasia cierpliwego oczekiwania na swoje zachcianki, gdyż jako nadpobudliwy trzylatek, ma problem z czekaniem, Niestety, przez wiele osób wychowawczy walor akcji Gang Świeżaków został całkowicie wypaczony.
Handel Świeżakami
Na facebookowych grupach parentingowo-sprzedażowych kwitnie handel naklejkami. I to nie tylko w tej edycji, ale przede wszystkim w poprzedniej. Mamusie robiły istne wyścigi o to, która w ten sposób zdobędzie naklejki, bo przecież w pewnym momencie maskotek zabrakło w sklepach… „Oddam, sprzedam, przygarnę naklejki na Świeżaki” – to bardzo częste posty. Mamusie albo próbują zarobić na szale związanym z pluszakami, albo próbują wyłudzić naklejki. Fakt wiele osób tych naklejek nie bierze przy kasie, albo pakując zakupy po prostu wrzuca do torby, nie zastanawiając się czy są mu akurat potrzebne czy nie.
Rozumiem oddać potem je dziecku w rodzinie czy dziecku koleżanki z pracy, ale sprzedawać? Naprawdę na wszystkim musimy zarabiać? Nawet na śmiesznych naklejkach?
Jako matce nie podoba mi się to, że inne mamusie kupują czy próbują w inny sposób zdobyć naklejki. Czego w ten sposób chcemy nauczyć nasze dzieci? Kombinowania? Oszukiwania? Krętactwa? Bo inaczej tego nazwać nie można. I wcale nie chodzi mi o to, że jestem zazdrosna, bo ktoś ma już Świeżaka z nowej edycji akcji. Chodzi mi o naukę, jaką dzieciaki mogą wynieść z uczestniczenia w samej akcji. Pokazujemy najmłodszym, że nie warto przestrzegać reguł, bo one są po to, aby je obchodzić. Nie uczymy dzieci poszanowania wartości rzeczy. Chce ją teraz i koniec. Nie będę przecież czekał/a! I właśnie takie podejście do akcji mnie wkurza.

Czego nauczy się dziecko z akcji ze Świeżakami?
Wiadomo, że dla swoich dzieci chcemy jak najlepiej, chcemy im przychylić nieba. Sama dałabym Jasiowi wszystko, co najlepsze. Jednak czasem warto się zastanowić czy aby na pewno postępujemy właściwie. Czy dziecko, które dostaje na każde zawołanie to, o co poprosi będzie umiało w przyszłości szanować to co ma? Czy będzie znało wartość rzeczy? Czy będzie umiało docenić trud włożony w zdobycie porządanego przedmiotu czy później stanowiska pracy? Jeśli od najmłodszych lat dziecko będzie przekonane o tym, że dostaje wszsytko na już, może wpaść w depresję po pierwszej przeszkodzie, która w dorosłym życiu stanie mu na drodze. Czy naprawdę chcemy wychować zblazowanych nastolatków, którzy nie muszą się o nic starać, bo i tak mamusia z tatusiem za mnie to załatwią? Przeraża mnie taka wizja. Wizja młodzieńców nie mających celu w życiu, za których wszystko robią rodzice, dziadkowie. Po co mają się wysilać, skoro dostawali wszystko na tacy od najmłodszych lat.
Dzieci, które mają wszystko i otaczane są rzeczami z najwyższej półki, nie umieją docenić tego, co mają. Dzieci są coraz bardziej roszczeniowe. Oczekują, że od rodziców dostaną wszystko na już, nie muszą się nawet starać, by coś dostać. Niestety rodzice spełniając wszystkie zachcianki swoich pociech, wyrządzają im wielką krzywdę. Jeśli widzi ono, że może dostać wszystko, będzie chciało coraz więcej. I oczekiwało, że wszystko spadnie mu z nieba – w końcu do tej pory nie musiało się z niczym męczyć. Dawanie wszystkiego na tacy nie buduje w dziecku ani motywacji, ani wdzięczności. W ten sposób nie uczymy dziecka samodzielności. Jeśli dziecko nie będzie znało wartości tego, co otrzymało, ciężko będzie go skłonić do nauki, pójścia na studia czy później na darmowy staż, przecież on za darmo pracować nie będzie. Czy faktycznie tego chcemy dla naszych dzieci? By były oderwane od rzeczywistości i oczekiwały, że pieniądze spadną im z nieba?
Zastanówmy się skąd się wzięło pokolenie dzisiejszych nastolatków, na które narzekamy. Czy pewne postawy nie kształtują się już w wieku dwóch-trzech lat? Pamiętajmy, że dziecko uczy się poprzez naśladowanie dorosłych. Dlatego dajmy maluchom dobry przykład, już od małego. Oczywiście samo obejście reguł w akcji Biedronki, nie sprawi, że złamiemy naszemu dziecku przyszłość. Warto jednak mieć świadomość, że to, czego nauczymy dziecko teraz, będzie procentowało w przyszłości.
Zgadzam się z Tobą 🙂 W tej akcji chodzi przecież nie o te zabawki, ale o zachcenie dzieci do jedzenia warzyw! Jasne, Biedronce chodzi też o większe zyski, ale nie o tym my rodzice powinniśmy teraz myśleć. Dlatego dziwi mnie mocno, że rodzice nie potrafią tego wykorzystać na swoja korzyść.
Dokładnie! Czasem mam wrażenie, że to rodzice bardziej chcą te maskotki niż dzieci 🙂
Sama pomysk akcji jak najbardziej udany i warto mu przyklasnąć. Za to próby zdobycia maskotek przypominają walkę o crocksy w Lidlu. Nie wiem, czy bardziej to śmieszne czy straszne.
O tak, walka o maskotki przypomina walkę na śmierć i życie!
Cała ta akcja ze Świeżakami powinna być zabawą dla rodziny, a nie jakimś wyzwaniem pod tytułem zdobądź jak najwięcej…
Dokładnie, niestety przybrała tą drugą wersję
Ostatnio jak jakaś rodzina szła ze świeżakami na widoku przede mną to przystawały wszystkie dzieci, jedno wpadło w histerię, a większość przechodzących mówiła "och…" 😀 😀 kto by pomyślał
Też jestem zaskoczona popularnością tych maskotek 🙂
Co sie na tym swiecie dzieje, żeby wyrywac sobie maskotki w sklepie… Masakra..
Niestety smutne..
My z zeszłej edycji mamy jednego świeżaka, Tak tylko jednego. Niektóre znajome się dziwiły a czemu tylko jednego ?
Ta jedna maskotka sprawiła tyle radości mojemu dziecku, tak na nią czekał. Choć sama wartość tej maskotki to duże przegięcie. Bardzo Trafny wpis 🙂
Dziękuję 🙂 U nas w zbieranie naklejek byli zaangażowani dziadkowie, dzięki temu uzbieraliśmy na dwa, a dwa kolejne syn dostał od chrzestnego 🙂
Dokładnie, w akcji chodzi o coś więcej, niż tylko zbieranie maskotek 🙂
O tak 🙂
Osobiście trochę mnie przeraża ta cała akcja ze świeżakami albo raczej właśnie podejście niektórych rodziców. Walka o maskotki!? Zgadzam się jednak, że samo założenie nie było złe, ale tylko wtedy gdy rodzice potrafią wytłumaczyć dziecku zasady. Do tego z punktu marketingowego, to był strzał w dziesiątkę i mocne uwiązanie klienta do tego dyskontu. No bo dziecko chce świeżaka, to pójdę do biedronki, a nie gdzie indziej 🙂
Niestety, jak to często bywa, coś co miało promować dobre nawyki, niestety zostało wypaczone
Wszelkie edukujące akcje są mile widziane, ale wszystko powinno mieć swój umiar 🙂
Dokładnie! Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem 🙂