Mama perfekcjonistka i jej spokój ducha

Mama perfekcjonistka – czy istnieje? Czy dążenie do bycia perfekcyjną matką ma sens? Mama perfekcjonistka – byłam nią, ale już nie jestem…

mama perfekcjonistka

Idealnie posprzątany dom. Idealnie ugotowany obiad według najważniejszych wytycznych dietetyków. Mama perfekcjonistka ma wypełniony kalendarz po brzegi. Lista rzeczy, które musi osiągnąć, zrobić jest bardzo, bardzo długa.

Perfekcjonizm to stan, do którego dążymy pokonując wiele przeszkód. Dajemy z siebie wszystko, by wejść na sam szczyt. Czasami okazuje się, że nasze działania nie są wystarczająco doskonałe, aby nas tam zaprowadziły i wtedy odzywa się nasz wewnętrzny krytyk. Siedzi on niestety w wielu kobietach, dla których duże znaczenie ma to, co powiedzą inni. Dążenie do perfekcjonizmu to stała i ciężka praca i, o ile nie napotykasz na swojej drodze żadnej przeszkody, udaje ci się go osiągnąć. Tylko po co?

Mama perfekcjonistka to ja!

Odkąd pamiętam byłam perfekcjonistką. Musiałam wszystko mieć dopięte na ostatni guzik, perfekcyjnie wykonane. Nauka w szkole, w wolontariacie, nauka na studiach – wszystko musiało być perfekcyjnie. Nie inaczej było z macierzyństwem.

Kiedy Janek pojawił się na świecie, chciałam być perfekcyjną mamą. Mamą, która pomimo nieprzespanych nocy, ma posprzątany dom, ugotowany obiad, a dziecko jest zawsze czyste, najedzone i grzecznie się bawi. Dodatkowo, pomimo urlopu macierzyńskiego, nadzorowałam organizację Konwencji Fitness, doglądając co robią moi współpracownicy. Wszystko musiałam mieć zrobione na konkretną godzinę. Nawet spacer z dzieckiem był o konkretnej godzinie i trwał konkretny czas. Nie dłużej i nie krócej. Chciałam, żeby wszystko było idealne.

Niestety wpadłam w pułapkę. Poradniki dla mam, portale parentingowe, idealne mamuśki z sąsiedztwa – razem budowały w mojej głowie przekonanie, że mimo wszelkich starań, nie byłam wystarczająco dobra. Nie wychodziło mi tak, jak innym mamom.

Nie myślałam o sobie, w zasadzie o mężu też mało. Na pierwszym miejscu był dla mnie Janek, jego rozwój, porządek w domu, wypełnienie czasu po same brzegi.

W pewnym momencie macierzyństwo przestało mnie cieszyć, czułam się przytłoczona, osaczona. Każdy dzień wyglądał prawie tak samo, a ja nie chciałam odpuścić, pozwolić sobie na nutkę spontaniczności, bo wszystko musiało być perfekcyjne. Coraz częściej czułam poczucie winy i rozczarowanie, bo nie podołałam, bo czegoś nie ogarnęłam, bo coś mi się nie udało. Mogę powiedzieć, że byłam jednym kłębkiem nerwów. Wybuchałam z byle powodu.

I właśnie jeden z takich bezsensownych powodów wybuchu sprawił, że przyszła mi do głowy myśl, że przecież nie muszę mieć pięknie wypolerowanego domu, nie muszę mieć wszystkiego zrobionego na tip top. Jeśli raz nie ugotuję obiadu, tylko zamówię coś z restauracji nic się nie stanie. I bardzo powoli, powoli zaczęłam pracować nad swoim perfekcjonizmem.

Mama perfekcjonistka – odpuść sobie mamo!

Perfekcjonizm działa destrukcyjnie na mamę. Chęć bycia najlepszą na dłuższą metę rodzi frustracje i złość. Kiedy więc dążenie do perfekcji bierze górę nad naszym życiem, kiedy na każdym kroku towarzyszy nam poczucie winy i rozczarowanie – to sygnały, że coś jest nie tak. Że nadszedł czas, aby zawalczyć o siebie.

Mama perfekcjonistka uparcie dążąc do perfekcji wypada słabo, bo dbając o to, co mówią inni, zabija w sobie rodzicielską pewność siebie, co sprawia, że rodzicielstwo staje się bardziej stresujące i mało przyjemne. Osiągnięcie perfekcjonizmu, gdy ma się dzieci, jest niemożliwe. Im wcześniej zdamy sobie z tego sprawę, tym szybciej zaczniemy cieszyć się macierzyństwem. Bądźmy dobrzy, nie idealni.

Na szczęście zdałam sobie sprawę z tego, że perfekcjonizm przy dzieciach nie niemożliwy. Owszem możemy do niego uparcie dążyć, jednak odbędzie się to kosztem rodziny. Nie pójdę bawić się z dzieckiem, bo muszę posprzątać; nie pójdziemy na spacer, bo zakupy są ważniejsze. Nie wyjdę z mężem do kina, bo dziecko muszę zaprowadzić na dodatkowe zajęcia, itd.

Dlatego małymi kroczkami zaczęłam wprowadzać zmiany. Krok po kroku zaczęłam odzyskiwać radość z macierzyństwa.

Teraz mniej sprzątam, za to więcej przytulam Janka, rzadziej odkurzam, ale częściej bawię się z nim, a co najważniejsze – bardziej dbam o to, co moje dzieci myślą, niż co inni ludzie mówią. Maluchy nie będą przecież pamiętały czystej podłogi, za to w głowach pozostanie im obraz wiecznie zdenerwowanej bałaganem mamy.

Kiedyś byłam perfekcjonistką, szalałam na punkcie zdrowego odżywiania i książek Zawitkowskiego. Teraz nie jest idealnie, nie tak, jak sobie zakładałam. Na stole nie ma gorącego ciasta, dom nie zawsze lśni czystością. Dalej lubię sprzątać, ale już nie angażuję się w to tak, jak kiedyś. Co prawda potykam się o zabawki, ale za to mam wesołą, rodzinę pełną miłości Bez spinania się.

Stawanie się mamą to długi proces, bardzo złożony. Kształtujesz go w dużej mierze, nieświadomie. To jaką jesteś matką zależy od Twojej osobowości, tego jak zostałaś wychowana, jakie masz wartości i doświadczenia. Łatwo jest wpaść w spiralę porównywania się z innymi i dążenia do bycia najlepszą mamą ever.

Ale powiem Ci coś mamo: jesteś najlepszą mamą na całym świecie, jesteś najbardziej perfekcyjną mamą w oczach swojego dziecka! I to dla niego bądź perfekcyjna, tworząc z nim niezapomniane wspomnienia, które zostaną w nim na całe życie.

Wpis powstał w ramach Kampanii Społeczna Higieny Umysłu #RÓWNOWAŻĘ, której organizatorką jest Kamila z bloga Uważniej.pl Celem kampanii jest promowanie i szerzenie świadomości z zakresu profilaktyki zdrowia psychicznego. W ten sposób po raz drugi chciałabym ogłosić październik miesiącem dbania o higienę psychiczną.

Zapraszam Was również do lektury tekstu, który napisałam w ramach I edycji kampanii #RÓWNOWAŻĘ .

3 odpowiedzi na “Mama perfekcjonistka i jej spokój ducha”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *