Dom na kurzych łapach to książka dla młodzieży, ale ujęła mnie swoją baśniowością i wykorzystaniem motywów słowiańskich. Z kim kojarzy Wam się Baba Jaga? Ze starą czarownicą, która zajada dzieci? Tak do tej pory była przedstawiana. Jednak Sophie Anderson wykorzystała znany motyw w zupełnie inny sposób i stworzyła przepiękną współczesną baśń o przyjaźni i sile rodzinnych więzi

Baba Jaga mieszka w domu na kurzych łapach. Domu, który żyje i przenosi się z miejsca na miejsce. Razem z Babą Jagą mieszka Marinka, jej wnuczka. Jej przeznaczeniem jest zostanie Strażniczką, tak jak jej babcia. Zadaniem Strażniczki jest przeprowadzenie dusz umarłych do gwiazd. I choć od urodzenia Marinka jest przygotowywana do tej funkcji, nie zamierza poddać się przeznaczeniu. Dziewczynka chce żyć pełnią życia, tak jak jej rówieśnicy. Czy dane jej będzie wygrać z przeznaczeniem?
Dawno nie czytałam tak pięknej opowieści o rodzinie i więziach rodzinnych. To historia opowiedziana prostym, ale malowniczym językiem. To książka, która przekazuje nam wiele życiowych lekcji. Mówi o tym, że to my jesteśmy kowalami swojego losu. Jednocześnie uczy nas czym jest miłość, a także pokazuje, jak wiele jesteśmy w stanie docenić dopiero w momencie, gdy to utracimy.
Historia zawarta w tej książce jest pięknie opisana. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Dzięki malowniczemu językowi autorki szybko przenosimy się w świat domu na kurzych nogach. Czujemy, że jesteśmy w centrum wydarzeń. Co prawda książka przeznaczona jest dla młodzieży, ale i starsi czytelniczy będą się przy niej fantastycznie bawić.
Dom na kurzych łapach to stanowczo wzruszająca opowieść, wiele razy w moich oczach pojawiały się łzy wzruszenia, nie mogłam się od niej oderwać i czytałam do samego końca bez przerwy.
Dom na kurzych łapach – moja ocena
Dużym plusem książki jest to, że wykorzystuje wiele motywów z tradycji słowiańskiej. Choćby sama postać Baby Jagi, która jest przedstawiona z zupełnie innej perspektywy. Ludzie, którzy spotykają Babę Jagę osądzają ją po jej wyglądzie – uznają ją za wiedźmę i złą osobę. Natomiast ona specjalnie stara się to ich wyobrażenie podtrzymywać, ale tylko po to, żeby chronić swoją prawdziwą tożsamość.
Bardzo podobała mi się postać Marinki. Ma ona cechy każdej nastolatki, która pragnie żyć tak, jak jej rówieśnicy. Chce żyć pełnią życia i korzystać ze wszystkich jego uroków. Buntuje się przeciw swojemu przeznaczeniu, na każdym kroku zaznacza chęć bycia niezależną. Czyż nie zachowuje się jak każda nastolatka? Świat Baby Jagi oglądamy jej oczami.
Z całej książki najbardziej pokochałam magiczny dom na kurzych łapach, który, ku mojemu zaskoczeniu okazał się prawdziwym przyjacielem. Po prostu skradł moje serce.

Anderson sprawnie wykreowała bajkową rzeczywistość, tchnęła życie w swoje postaci. W historii mamy całkiem dużo mrocznych wątków i motywów, ale książka nie jest przy tym przerażająca. W historię Marinki zostały też wplecione współczesne dylematy – możliwości decydowania o swoim losie. To nadaje książce współczesnego wydźwięku.
Dom na kurzych łapach to piękna i mądra życiowa opowieść. Idealnie wpisuje się w popularny nurt uczenia dziewczynek, że mogą osiągnąć wszystko, o czym tylko zamarzą. Historia ta przypomina nam, żeby doceniać to, co się ma, zanim okaże się, że jest za późno. Uczy, że nie można myśleć tylko o sobie. Pokazuje, że życie nie zawsze jest proste, przyjemne i kolorowe.
Wszyscy spragnieni baśniowej opowieści będą oczarowani. Ci, którzy interesują się mitologią słowiańską, będę zaskoczeni nową wizją Baby Jagi.
Jak najbardziej polecam książkę Dom na kurzych łapach Sophie
Anderson, nie tylko ze względu na cudowną okładkę, ale również na historię, jaka pod nią się kryje.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Kobiecego.