Czasem mam ochotę rzucić się z okna… macierzyństwa!

Macierzyństwo to nie jest łatwa droga i każdego dnia wymaga wiele pracy i skupienia. Niestety nie zawsze jest różowo i przychodzą takie dni, kiedy mam poczucie, że nic mi się nie udaje, że jestem do niczego i wtedy mam ochotę rzucić wszystko w kąt i znaleźć się gdzieś bardzo, bardzo daleko

macierzyństwo jest trudne

Macierzyństwo to rola, której od zawsze chciałam. Może nie jako młoda dziewczyna, ale z każdym rokiem, coraz bardziej dojrzewałam do tego, że chcę być mamą. Pragnęłam mieć rodzinę i gromadkę dzieci. W głowie miałam wyobrażenia, życia w małym białym domku, gdzie wszyscy uśmiechnięci biegamy sobie po trawce i miło spędzamy czas.

Cóż, moje wyobrażenie szybko zostało sprowadzone na ziemię. Okazało się, że wychowanie małego człowieka nie jest łatwe, że wychowanie to skomplikowany proces, który wymaga wysiłku i silnych nerwów.

Pojawienie się w moim życiu syna, wywróciło mój świat do góry nogami. Jego narodziny spowodowały, że szybko musiałam wybić sobie z głowy obraz słodkiego macierzyństwa. Musiałam się zmierzyć z problemami z karmieniem, z licznymi nocnymi pobudkami, płaczem, marudzeniem, buntem, niezadowoleniem itp. Musiałam zmierzyć się z samą sobą, ze swoją cierpliwością. Musiałam wyjść ze strefy komfortu, by stawić czoło codziennym wyzwaniom macierzyństwa.

Macierzyństwo jest trudne. Czasem czuję, że mnie przerasta

Kiedy po raz czwarty tej nocy wstawałam, żeby nakarmić i ululać syna.

Kiedy po raz piąty tego dnia przebierałam zarzygane ubranie.

Kiedy całą noc nosiłam dziecko, bo chore miało trudności z zaśnięciem.

Kiedy ledwo powłócząc nogami, robiłam śmieszne miny, żeby zabawić dziecko.

Kiedy stałam przy garach i gotowałam zupki, które częściej lądowały na podłodze, niż w dziecięcej buzi.

Kiedy próbowałam przemycić mięso w obiadkach dziecka, a ono skutecznie było wypluwane i znajdowało się w moich włosach.

Kiedy wciąż wychodziłam na spacery w te same miejsca.

Kiedy mój dzień codziennie wyglądał tak samo.

Kiedy próbowałam zagonić dziecko do kąpieli, by potem z tej kąpieli nie chciało wyjść.

Kiedy próbowałam położyć dziecko spać, ledwo patrząc na oczy.

Kiedy obiecywałam sobie, czego nie zrobię, kiedy dziecko pójdzie spać, ale zasypiałam równo z nim.

Kiedy cały przygotowywałam super zdrowy obiad, którego dziecko nie chciało nawet powąchać.

Kiedy po raz piąty tego dnia, opanowywałam histerię.

Kiedy musiałam zmierzyć się z histerią z powodu nie tego koloru kubka, w którym podałam picie.

Kiedy musiałam po raz tysięczny tłumaczyć, czemu nie kupię tej zabawki.

Kiedy przez trzy godziny słuchałam płaczu, bo musieliśmy wyjść z placu zabaw.

Kiedy po raz tysięczny tego dnia słuchałam „MAMOOOOOO, bo”.

Kiedy musiałam zmieniać swoje plany, bo akurat nawaliła opieka do dziecka.

Kiedy…..

Nie było łatwo wtedy i nie jest łatwo teraz. Z niemowlakiem musiałam się „dogadać”, nauczyć rozpoznawać się jego potrzeby i zaspokajać je. Z roczniakiem musiałam „dogadać” się i z jednej strony pozwolić eksplorować świat, a z drugiej zadbać, by nadmierna ciekawość świata nie skończyła się tragedią. Z dwulatkiem musiałam nauczyć się opanowywać emocje – jego i swoje. Z trzylatkiem musiałam nie tylko opanowywać emocje, ale również uszanować jego chęć do niezależności. To samo z czterolatkiem czy pięciolatkiem.

macierzyństwo jest trudne

Macierzyństwo jest trudne. Nawet z jednym dzieckiem

Wiem, że wiele matek powie, że mam jedno dziecko, więc co ja wiem o macierzyństwie. I zgadzam się, że niektóre sytuacje wielodzietne mamy mają razy dwa, trzy i więcej. Ale przyznaję, że czasem mam dość swojego syna.

Czasem marzą mi się chwilę ciszy i samotności.

Chciałabym wziąć książkę w ciągu dnia i po prostu poczytać.

Chciałabym usiąść na kanapie i nic nie robić.

Chciałabym nie myśleć o tym, ile rzeczy mam do zrobienia.

Chciałabym wyjechać bez myślenia o tym, czy dziecko będzie miało tam, co robić.

Chciałabym przyjść z pracy i po prostu odpocząć.

Chciałabym wyjść wieczorem, bez logistycznego kombinowania kto ogarnie dziecko, pod moją nieobecność.

Chciałabym wziąć pilota w rękę i obejrzeć ulubiony serial, a nie kolejny odcinek Psiego Patrolu.

Chciałabym zagrać w Scrabble, a nie po raz setny w Małpeczki w dżungli.

Chciałabym w spokoju wyjść do restauracji i nie zastanawiać się, co dziecko będzie mogło tam zjeść.

Chciałabym wyjść na imprezę i bawić się na niej całą noc, bez konieczności wcześniejszego wracania, bo o 6 rano bezlitośnie zostanę obudzona.

Chciałabym spontanicznie gdzieś wyjść, bez konieczności kombinowania na tydzień przed opieki dla dziecka.

Ale przychodzi w końcu taki dzień kiedy oddajesz dziecko do dziadków i uświadamiasz sobie, że kurde czegoś, a raczej kogoś brakuje. I wtedy ta cisza, której tak pragniesz zaczyna wżerać się w mózg. Zaczyna brakować rozlanej wody, pasty do zębów na podłodze, wydziwiania przy jedzeniu, ciągłego bałaganu, a nawet płaczu z bliżej nieokreślonego powodu.

Zaczyna brakować Ci tych małych rączek obejmujących Twoją szyję. Wyznań miłości, wypowiadanych co półgodziny. Kamyczków, wręczanych jako prezent dla Ciebie. Małych łapek dotykających Twoich rąk. Zaczyna Ci brakować tupotu małych stóp pędzących do pokoju, by wybrać książkę do wspólnego czytania. Zaczyna Ci brakować, radości, na Twój widok, kiedy wychodzisz z łazienki. Zaczyna Ci brakować małego pomocnika w kuchni. Zaczyna Ci brakować głośnego śmiechu i wspólnych wygłupów. Cisza wbija się w mózg i zaczynasz się zastanawiać… KIM DO CHOLERY BYŁABYM BEZ DZIECKA?

No właśnie kim? Czasem potrzeba chwili oddechu, by zrozumieć, co jest najważniejsze.

Macierzyństwo wykańcza, macierzyństwo to trudna sztuka opanowywania swoich i dziecięcych emocji. Macierzyństwo jest trudne. Ale to coś pięknego. Bycie mamą to odkrywanie w sobie siły, o istnieniu której nie miałaś pojęcia.

fot. https://lukaszpeksyk.pl/

Podobało się? Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial
error

Sprawdź także