Postaraj się w końcu o dziecko!

Pierwszy płacz dziecka sprawił, że popłynęły łzy szczęścia. Pierwszy płacz dziecka sprawił, że pomyślała, że po tych wszystkich trudnych przeżyciach, wreszcie wszystko będzie dobrze. Ale jak to zwykle bywa, w życiu nic nie jest proste

starania o dziecko a samoocena

-Zróbmy jeszcze te badania – powiedział lekarz i zaczął zaznaczać kolejne pola na skierowaniu. Nie patrzył na nią, tylko pisał. A ona po raz kolejny czuła, że coś jej się wymyka. Po raz kolejny czuła, że horror sprzed dwóch lat znowu ją dopadł. Ale jak to, przecież miało być już tylko lepiej.

Wyszła z gabinetu, jak zwykle w swoim świecie, nie bardzo wiedząc, co się wokół niej dzieje. Przecież teraz miało być tylko lepiej. Jedno dziecko już ma, więc zajście w kolejną ciążę miało być tylko formalnością. Przecież teraz jest łatwiej, głowa jest „chłodna” i w ogóle. Ale ona przeczuwała, przeczuwała, że czarna rozpacz znowu ją dopada. Powoli sięga po nią swoimi mackami.

Najpierw pojawia się w głowie, podsuwając delikatne, nic nie znaczące myśli, które wkrótce utworzą całą sieć. A ona zacznie ją spychać w otchłań, otchłań ciemną i przerażającą, z której nie sposób wyjść. Zbyt dobrze pamiętała, jak trudno znaleźć w otchłani coś kolorowego, coś czego można się chwycić i wyjść na zewnątrz.

Wiedziała, że kiedy sieć opanuje głowę, przejmie też serce. I znów schemat będzie ten sam – przejmie serce powoli, najpierw drobnymi ukłuciami, by potem uderzyć ze zdwojoną siłą. Wiedziała, jak to jest. Ale nie potrafiła się temu przeciwstawić.

Nie potrafiła sobie z tym poradzić. Znowu do głosu dochodziły te przeklęte myśli: „nie potrafię, nie mogę, co ze mnie za kobieta”. Ale wiedziała, że nie może teraz zajmować się swoimi problemami, bo w domu czekał na nią jej ukochany synek.

****

– Dzieci to taki skarb, nie czekajcie i dajcie mu rodzeństwo. – słowa, niby miłe, niby nie złośliwe, ale po raz kolejny zadały cios w serce. Serce poorane, pełne blizn. Ale przecież jeszcze jedna blizna nic nie znaczy. Przecież, zaraz się zagoi.

Uśmiechnęła się tylko i skinęła głową, patrząc na swojego syna. Po raz kolejny nie zdobyła się na żadną ripostę. Po raz kolejny nie powiedziała tego, co ma w głowie: „k***a dajcie mi spokój. Jak dziecko będzie, to na pewno się o tym dowiecie”.

Nie była wygodna, nie chciała wielkiej kariery. Chciała mieć dużą rodzinę, ale niestety nie było jej to dane. Nikt, oprócz niej nie wiedział, jak bardzo chciała mu dać rodzeństwo, jak bardzo chciała dać mu brata lub siostrę.

Nikt też nie wiedział, że po raz kolejny poroniła. Ciąża, po inseminacji, rozwijała się dobrze, ale kiedy już miała podzielić się radosną nowiną z innymi, dostała krwawienia. Lekarz, przytrzymał ją za rękę i pokręcił głową. Płakała mu w ramię.

„Po raz kolejny jestem do niczego, po raz kolejny nie potrafię normalnie donosić ciąży. Jestem głupia, nic nie znaczę, jestem bezwartościowa” – to tylko niektóre myśli, które krążyły jej po głowie. I coraz ciaśniej zaciskały się wokół serca, wtłaczając w nie coraz więcej chłodu.

****

Kolejny kieliszek wina sprawił, że humor powrócił. Dawno nie śmiała się tak beztrosko. Kiedy ktoś wyjął jej z dłoni kieliszek i zasugerował, że pora się położyć nie chciała go słuchać. Przecież wreszcie jej umysł jest wolny, nie zakłócają go żadne myśli, wreszcie czuje, że jej serce ma w sobie coraz mniej chłodu.

Wyszła na zewnątrz. Wokół panowała cisza. Lekki, chłodny wiatr owiewał jej nagie ramiona. Spojrzała w niebo. Gwieździste niebo, wiosennej nocy było piękne. Patrzyła w niebo i nie mogła oderwać wzroku od gwiazd. Przytłumione winem zmysły, nagle się wyostrzyły. Zajrzała w głąb siebie. Gdzie będzie za kilka lat?

Czy będzie wśród gwiazd? Czy może wśród czarnej otchłani? Czy będzie cieszyć się tym, co ma, czy płakać nad tym, czego nie ma. Nie wiedziała dlaczego, ale patrzenie w gwiazdy zupełnie ją otrzeźwiło. Pokazało jej, że musi cieszyć się tym, co ma tu i teraz, nie da się przeżyć życia nieustannie płacząc. Czy chce, żeby jej syn pamiętał mamę, jako tą, która chodzi z przyklejonym uśmiechem, która pokazuje, że wszystko jest ok, ale w głębi duszy krzyczy i wyje do księżyca?

Pomyślała – będzie dobrze. Dlaczego? Nie umiała powiedzieć. Uśmiechnęła się jeszcze raz patrząc w gwiazdy, odwróciła się i poszła stawić czoła codzienności, temu co ma. Bo w końcu, co ma być to będzie, prawda?

****

– Pani Olu, to Pani decyzja. Myślę, że powinna Pani odpocząć, zadbać o siebie, o swoją głowę. Ja tu będę na Panią czekał i kiedy Pani znów się zdecyduje walczyć o dziecko, pomogę Pani przez to przejść – dobrotliwe spojrzenie lekarza, utwierdziło ją w przekonaniu, że musi zadbać o siebie i swoje potrzeby, bo inaczej stoczy się w otchłań, z której wyjścia może już nie być.

****

1,5 roku starań o pierwsze dziecko, zakończone sukcesem 19 sierpnia 2014 roku. 3 lata starań o drugie dziecko, zakończone fiaskiem. To były trudne momenty. Trudne nie tylko dla mnie pod względem zdrowotnym, fizycznym, ale przede wszystkim pod względem psychicznym.

Trudno wyrazić to słowami, ale wtedy nie czułam się stuprocentową kobietą. Wtedy nie czułam, że cokolwiek mogę. Wyrzucałam sobie, jaka jestem pusta, jaka jestem beznadziejna. Każdy dzień był dla mnie trudny.

Mimo, że miałam mojego ukochanego synka u boku, to i tak nie potrafiłam na siebie spojrzeć pozytywnie. Każdego dnia budziłam się, przywdziewałam maskę, pokazywałam światu szczęśliwą kobietę, matkę, żonę. A nocą płakałam w poduszkę.

Każdy spóźniający się okres dawał mi nadzieję, którą pojawiająca się miesiączka odbierała. Każde nadejście miesiączki było upadkiem mojego poczucia wartości, tak misternie budowanego.

Trudno zrozumieć komuś stojącemu z boku, komuś kto przez to nie przeszedł. Jak to? Nie możesz zajść w ciąże? Przecież jesteś, jesteście zdrowi? O co chodzi?

Tego typu słowa bolą najbardziej, sprawiają, że poczucie wartości gdzieś ucieka, rozsypuje się jak domek z kart. Dlatego w tych dniach warto mieć u swojego boku wsparcie. Wsparcie w postaci męża lub partnera. Wsparcie w postaci psychologa. Mnie wizyty u psychologa bardzo pomogły. Mogłam się wygadać, powiedzieć co leży mi na duszy. Byłam wysłuchana. I tego najbardziej potrzebowałam. Nie poklepania po plecach, nie tabletki na szczęście. Potrzebowałam, żeby ktoś mnie wysłuchał.

Nie wiem, co sprawiło, że tego wieczoru poczułam, że nie mogę wpadać w pętle comiesięcznego wypatrywania dwóch kresek na teście. Nie wiem, co sprawiło, że podjęłam decyzję, że nie będę się starać o drugie dziecko – jeśli jest pisane, to będzie, jeśli nie, cóż mam swojego ukochanego i upragnionego synka. Wiem, tylko, że wtedy patrząc w gwiazdy poczułam, jak wracają mi siły i chęć do życia. Poczułam, że mam moc, moc wiary w siebie i swoje możliwości.

Wiem, jak starania o dziecko mogą odebrać wiarę w siebie i swoje możliwości. Wiem, jak trudno wtedy kochać siebie. Ale wiem też, że nie możemy bać się sięgnąć po pomoc. Zwrócić się do kogoś, kto pomoże nam zmierzyć się ze swoimi demonami. Bo „czysta głowa” to najlepsze, co możemy dać innym, dać przede wszystkim sobie.


Tekst napisałam w ramach kampanii społecznej ##RÓWNOWAŻĘ, której pomysłodawczynią jest Kamila z bloga uważniej.pl #RÓWNOWAŻĘ – Kampania Społeczna Higieny Umysłu to wspaniała okazja do tego, aby pomyśleć,  co robimy dla swojego zdrowia psychicznego, lepszego samopoczucia i troski o swoje potrzeby.

Postaraj się w końcu o dziecko! 3

Tekst ten napisałam dla siebie, by po raz kolejny wyrzucić z siebie negatywne emocje, które we mnie tkwią. Napisałam go też dla Was, dla tych które starają się o dziecko i czują się niedowartościowane, bo starania się przeciągają. Napisałam go też dla tych, które myślą, że nie potrafią stanąć na nogi, po traumatycznych doświadczeniach. Chciałabym, żeby ten tekst był moim głosem w kampanii #RÓWNOWAŻĘ, by pokazał, że warto zadbać o siebie. Nie jest to łatwe, ale warto!

Podobało się? Podziel się

Jedna odpowiedź do “Postaraj się w końcu o dziecko!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial
error

Sprawdź także