Irytujące zachowania dzieci na wakacjach. O jest ich cała masa! Wakacje z dzieckiem to nie tylko czas odpoczynku i relaksu, ale wzmożonej uwagi. Nie oszukujmy się, wyjazd z dziećmi rządzi się pewnymi prawami. Rodzice wyjeżdżając ze swoimi pociechami muszą pamiętać przede wszystkim o tym, że nie są w danym miejscu sami i inni też mają prawo wypocząć

Janek to żywy chłopiec, który non stop potrzebuje atencji, uwagi i pomysłów na zabawy. Nie potrafi usiedzieć w miejscu. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby swoim zachowaniem przeszkadzał innym. Nie, nie trzymam go krótko na smyczy, pozwalam mu na swobodę, ale zanim gdziekolwiek wyjedziemy, opowiadam mu o zasadach, których należy przestrzegać. W końcu relaks nie zwalnia nikogo od przestrzegania dobrych manier.
Irytujące zachowania dzieci na wakacjach
Krzyki, wrzaski i ogólny hałas
Przyjeżdżając na wakacje chcemy wypocząć. Chcemy odciąć się od zgiełku, od codzienności, od codziennych problemów. Nic więc bardziej nie wkurza, jeśli rodzina z dziećmi obok nas, wydaje z siebie niekontrolowane krzyki, wrzaski i inne hałasy, mając poczucie, że przecież są na wakacjach i mogą robić to, co chcą.
Dzieciom trudno wytłumaczyć, że ich krzyki przeszkadzają innym. Przyznam szczerze, że mnie osobiście krzyki, hałas przeszkadzają. Choć rozumiem, że czasem dzieciom trudno nie podnieść głosu, to nie dokładajmy do tego naszych krzyków. Delikatnie zwróćmy uwagę, aby dzieci nie krzyczały czy nie rozmawiały zbyt głośno. Pamiętajmy, że na plaży czy na górskim szlaku nie jesteśmy sami. I nie wszyscy przymkną oczy na zachowanie naszych dzieci. Każdy ma prawo wypocząć, dlatego nie powinniśmy pozwalać naszym dzieciom na niekontrolowane krzyki i wrzaski.
„Pobawi się Pani/Pan ze mną”
Musimy uczulać dzieci na to, że podczas wakacji nie jesteśmy sami. Dzieciom można wiele wybaczyć, ale są rzeczy, które denerwują. Nikt nie lubi, kiedy sypie się na niego piaskiem. Dlatego uczul dziecko, że podczas zabawy na plaży nie powinno sypać piaskiem dookoła. W górach również uczulaj dziecko, na innych turystów, pilnuj, aby dziecko nie wbiegało innym pod nogi. Uczul dzieci, że zaglądanie za cudze parawany czy siadanie na kocach innych ludzi nie jest w najlepszym guście. Ludzie przyjechali odpocząć, a nie bawić się z naszymi pociechami.
Śmieci – nie moja sprawa
Nic mnie bardziej nie denerwuje, niż rodzie nie zwracający dzieciom uwagi na to, że śmiecą. Hello! Mówimy o tym, że nasza planeta jest zaśmiecona, a nie potrafimy dbać o przestrzeń wokół nas. Kiedy byliśmy na wycieczce w Bałtowie, dziecko rzuciło papierek na drogę. Janek oburzony podbiegł do chłopca i wykrzyczał mu, że nie wolno śmiecić. Oburzona mama zrobiła mi awanturę, że mój syn zwrócił jej dziecku uwagę. Janek papierek wyrzucił do kosza, ale przez długi czas nie mógł zrozumieć, dlaczego ktoś śmieci i nic sobie z tego nie robi. A przecież przykład idzie z góry.

Restauracja jest moja
Kto ma dzieci ten wie, że wyjście do restauracji/baru to wyższa logistyka. I nie chodzi tu wcale o wybór menu (czasem, zanim Janek wybierze, co chce zjeść, jestem tak zmęczona, że zamawiam pierwsze lepsze danie). Na dania trzeba zwykle dłużej poczekać, a dzieci wówczas się nudzą. Pół biedy, kiedy w restauracji jest kącik malucha. Tam przynajmniej można je chwilę czymś zająć. Jednak biegającym po restauracji dzieciom – mówi stanowcze nie! Dzieci nie tylko hałasują, ale również mogą wbiec pod nogi kelnerowi, idącemu z gorącą zupą – ot i nieszczęście gotowe.
Siusianie gdzie popadnie
W tym roku nad Bałtykiem, dziecięce siusianie na plaży było niczym plaga. Co rusz widziałam kilkulatki siusiające na piasek. Rodzice leżeli na kocach i nie reagowali na to, co robią dzieci. Sama jestem mamą, ale to zachowanie strasznie mnie irytowało. Dlaczego mój syn ma bawić się w obsikanym piasku? Wiem, że rodzice też chcą wypocząć, ale kiedy maluch zgłasza swoją potrzebę należy z nim iść w takie miejsce, gdzie może się załatwić. Sikające dzieci widziałam nie tylko na plaży, ale również w miasteczku. Aż się zagotowałam kiedy chłopczyk siusiał obok stolika w kawiarni, a łazienka była tuż obok.
Irytujący rodzice
Wakacje to czas odpoczynku, relaksu. Wyjeżdżając na wakacje miałam nadzieję na totalne odcięcie się od pracy, od problemów. Ale wiedziałam, że jadę na wakacje z dzieckiem. A dziecko najlepiej uczy się poprzez naśladowanie. Wyznając zasadę – żyj i pozwól żyć innym, starałam się uczulić Janka przed wyjazdem, że na wakacjach nie będziemy sami i nie wolno innym ludziom przeszkadzać. Co wcale nie oznaczało, że mój syn był trzymany krótko i niczego mu nie było wolno 🙂 Owszem mógł robić wszystko, ale w granicach rozsądku.
Dziecko to wizytówka rodzica i kiedy jedzie na wakacje musi o tym pamiętać. W miejscu docelowym nie jesteśmy sami i musimy pamiętać, że dziecku wiele się wybacza, ale pewne zachowania irytują. Mnie zawsze irytować będą rodzice, którzy nie reagują na zachowania dzieci, którzy pozwalają im śmiecić, sikać gdzie popadnie, wrzeszczeć.
Ja wiem, oni też przyjechali na wakacje i oczywiście zgadzam się, że mają prawo wypocząć. Jednak muszą pamiętać, że na wakacjach są również odpowiedzialni za swoje dzieci, bo nie za wszystkie ich zachowania, zapłacą uśmiechem bąbelka!
W tym roku mam wrażenie, że super piętnuję się rodziców. I to nie jest fajne.
Często dzieci zachowują się inaczej niż życzy sobie tego społeczeństwo. Mając rok lub dwa lata i okres buntu niewiele sobie robią z upominania. Ponadto są dzieci z orzeczeniami adh autyzm itp które trudno „uczulić” jak się ma zachować nawet w wieku kilu lat. Warto pisać teksty o empatii i zrozumieniu dla reszty społeczeństwa, bo obecnie mam wrażenie, że nikt w Polsce nie lubi dzieci. 500 plus poróżniło całą Polskę. Ci co dzieci nie mają psioczą na rodziny, dodatkowo Ci co odchowali dzieci bez dodatku też komentują, bo oni nie mieli i dali radę, do tego osoby starsze, którym generalnie przeszkadza wszystko prócz piesków i kotków. Homoseksualiści, którzy wpadają np do knajpy na drineczki po pracy w korpo a tu dzieci.
Najlepiej matki niech jadą własnym autem (bo komunikacja to tylko by pogadać przez telefon lub ze sobą a nie by dziecko robiło dramę), na bezludną wyspę i z torbą ugotowanego makaronu.
Niestety dzieci są głośne, płaczą bo tak reagują na każdą emocje. Upominanie rodzica czasami potrafi wywołać jeszcze większa skale emocji. Podobnie zabranie czegoś. I czasami rodzic staje na głowie, a dziecko i tak odwali jakiś numer i nie ma nic gorszego niż wzrok i komentarze innych. Szczególnie szybko zapominają Mamy starszych dzieci, jakie potrafią być te młodsze.
W naszym kraju nawet jak masz doktorant, a Twój dwulatek zrobi aferę w miejscu publicznych zaraz dostaniesz kilka etykiet – wychowanie bezstresowe, dzieci dla kasy, nie uczy go jak się należy zachować itd.
Strach gdziekolwiek wyjść z dzieckiem.
Dla porównania powiem, że mieszkałam wiele lat za granicą i jest zupełnie inne podejście. Hiszpanie kochają dzieci te płaczące i piszczące też, dzieci często do nocy urzędują w restauracjach z rodzicami, nie ma kącików więc bawią się w koło stolików, zupełnie inne podejście. Dziecko zawsze otrzymuje uśmiech od nieznajomych osób, wszyscy są życzliwi, rodzice mniej zestresowani, może też i dlatego dzieci lepiej się zachowują.
Pomijam już śmieszne granice plażowe wyznaczone przez parawan – następnym razem jak zajrzy jakiś maluch proszę Mu zrobić akuku- tak by chyba postąpił niewypalony zawodowo pedagog.
Polska to stan umysłu bez dwóch zdań! A internet idealne miejsce do projekcji marzeń! Udanego, niezakłóconego przez dzieci (swoje i cudze) wypoczynku letniego!
Ps. Odniosę się jeszcze do wizytówki. Swoją najlepiej wydrukować. A dziecko to dziecko. Ma gorsze i lepsze momenty. Jeśli ktoś ocenia rodziców poprzez dziecko to jest imbecylem.
Każdy rodzic chciałbym mieć idealne dziecko, które od urodzenia posługuje się sztućcami, ma nienaganne maniery itd ale warto zdać sobie sprawę, że to TYLKO dziecko. Nie przypisujmy Mu cech dorosłego do jego dziecięcego świata. Ma prawo krzyczeć i płakać. Dlaczego? Bo to naturalne. Możemy Go oczywiście zastraszyć, grozić, stosować kary etc. Pytanie czy chcemy mieć dziecko posłuszne i „złamane” czy szczęśliwe.
Najpierw dziecko ma wykonywać wszystkie nasze polecenia i rozkazy, a potem chcemy by było kreatywne, samodzielne, przeboje.
Nadmienię tylko, że w pewnym wieku dzieci przechodzą już w bardziej cywilizowany etap i czują niuanse. Nastolatkowie nie biegają po restauracji, nie siadają na cudzy koc itd
A od moczu na ulicy dziecka bardziej mi przeszkadza uliczny żul, który kąpie się w fontannie, śpi na piasku, sika gdzie popadnie i klnie jak szewc i nieprzyjemnie pachnie. A gdy zasiądzie Pani nad swoim talerzem zupy przyjdzie by prosić o drobne. Może artykuł o tym?
I zgodzę się i nie zgodzę z komentarzem. Owszem dzieci mają swoje emocje i te najmłodsze właśnie płaczem je wyrażają, bo nie potrafią inaczej. Ale rolą rodzica jest dziecku pokazać, jak te emocje spróbować ogarnąć. Wiem, że nie zawsze jest to łatwe, bo każde dziecko jest inne. Mój syn od zawsze był wymagającym dzieckiem, które było żywiołowe, a jak mu się coś nie podobało to płakał głośno. Ale rozmawialiśmy z nim i rozmawialiśmy, mówiliśmy, tłumaczyliśmy. Nie zawsze skutkowało od razu to prawda, ale starałam się robić wszystko żeby pomóc mu ogarnąć emocje. Dzieci są żywiołowe i ciekawe świata, ale warto je uczulać, że ktoś inny przyjechał na wakacje i ma prawo do odpoczynku. Nie mówię o sytuacji, w której dziecko pyta raz czy ktoś obcy się z nim pobawi, ok, ma do tego prawo. Ale chyba sama Pani przyzna, ze dziecko biegające od parawanu do parawanu nie jest bezpieczne? Sama uśmiecham się do obcych dzieci i nie raz zdarzyło mi się z nimi budować z piasku czy rzucać z nimi piłką. I to wszystko jest ok, jeśli jest w granicach rozsądku. I ja nie piszę tu o sytuacjach rozwojowych, tylko o sytuacjach, w których rodzice mają całkowicie w nosie, co robi ich dziecka. Nie upomną, nie porozmawiają z nim, tylko rób co chcesz. A tacy też się zdarzają. I niestety nie robią dobrego pr rodzicom. Bo dziecko można zrozumieć, owszem i myślę, że każdy jest w stanie zaakceptować dziecko, które w danej sytuacji nie zawsze zachowuje się tak, jak chce tego otoczenie. Ale jeśli widzisz rodzica, który się stara opanować emocje dziecka (oczywiście bez szarpania i krzyku czy wyzwisk pod adresem dziecka) to wiesz, że próbuje coś zrobić, wpłynąć na swoje dziecko. Ale jeśli widzisz totalną olewkę i do tego popijanie piwka i uśmiechy, że moje dziecko ma prawo robić co chce – to chyba jest tu coś nie tak. A niestety takie podejście jest częste – mam dziecko i wszystko mi się należy i niech nikt nie próbuje zwrócić uwagi mojemu dziecku! I to wywołuje moją irytację. Bo jak inaczej podejść do zachowania dziecka, jeśli w sklepie ogryza bułki i następnie je odkłada na miejsce. To zachowanie naturalne? Nie i nikt mi tego nie wmówi. A potem się irytujemy, bo ludzie biorą bułki bez rękawiczek i dotykają wszystkich jak popadnie. Być może w dzieciństwie nikt ich tego nie nauczył. I w zasadzie o tym jest ten wpis. Jeśli masz dziecko, jesteś za nie odpowiedzialna/odpowiedzialny. To ty jako rodzic pokazujesz, jakie są normy społeczne i uczysz dziecko żyć w społeczeństwie. I ja rozumiem, że dziecko (zwłaszcza takie, które uczy się nie nosić pieluchy) może zrobić siusiu w kryzysowej sytuacji na ulicy. Ale jeśli nikt mu nie powie, że nie jest to dobre, to będzie tak robiło, jak będzie starsze czy będzie nastolatkiem. Rolą rodzica jest wprowadzić dziecko w świat, również w świat pewnych norm społecznych, które są akceptowalne.
I rozumiem ludzi, którzy idąc do restauracji chcą w spokoju posiedzieć, bez dziecięcych krzyków. Może właśnie są to rodzice, którzy wreszcie po dwóch latach wyrwali się z domu i chcą spokojnie nacieszyć się sobą. A może to ludzie, którzy dzieci mieć nie mogą i takie zachowanie jest dla nich jak zadanie im ciosu w serce? Żyjmy i pozwólmy żyć innym. I uczmy nasze dzieci, jak szanować innych i ich granice. A nauka życia w społeczeństwie wcale nie musi być podcięciem skrzydeł i zrujnowaniem kreatywności czy przebojowości.