Kubuś Puchatek, Miś Uszatek, Miś Coralgol oraz Miś Paddigton – to najsłynniejsze misie znane z książek i telewizji. Dzieci za nimi przepadają. Trudno się dziwić – są nie tylko sympatyczne, ale również uczą dzieci prawidłowych zasad postępowania. Takim sympatycznym misiem jest niewątpliwie Paddington, który właśnie skończył 60 lat

Z okazji jego okrągłych urodzin wydawnictwo Znak Emotikon przygotował specjalne, jubileuszowe wydanie pierwszej i też najsłynniejszej – klasycznej opowieści Michaela Bonda, wydanej w 1958 roku, rozpoczynającej cykl przygód misia Paddingtona. Co więcej, to jedyne dostępne obecnie wydanie z kolorowymi ilustracjami Peggy Fortnum. A co, należało się niedźwiadkowi trochę kolorytu – w podzięce za lata przygód. Należało się jak marmoladzie słoik!
„Miś zwany Paddington” – książka dla małych i dużych
Skąd właściwie wziął się nasz bohater? Jak sam o sobie mówi pochodzi z mrocznych ostępów Peru, a do Anglii przybył krótko po tym, jak jego ukochana ciotka trafiła do domu dla emerytowanych niedźwiedzi. Podróżując na gapę dotarł do Londynu, gdzie na stacji Paddington spotkał Mary i Henryka Brownów oczekujących przybycia ich córki Judyty.

Misia Paddingtona nie trzeba przedstawiać. To dobroduszny, czasem naiwny miś (czym bardzo przypomina Kubusia Puchatka). Jego ulubionym przysmakiem jest marmolada. I właśnie ona jest głównym sprawcą jego niezwykłych przygód. Zatrzymanie ruchomych schodów w metrze, wysmarowanie się ciastkiem czy zrujnowanie ekspozycji w sklepie – to tylko niektóre”przewinienia”, które dopadają Misia. Jednak ma on na tyle szczęścia, że mimo swoich wybryków zawsze udaje mu się otrzymać słoik z marmoladą.
Miś Paddington szybko zyskuje nowych przyjaciół. Wystarczy, że ludzie spojrzą na to niepozorne stworzenie, a już chwyta ich za serce. Jego przyjacielem zostaje Pan Gruber, właściciel sklepu z antykami, dzięki któremu miś próbuje swoich sił w renowacji obrazów i malarstwie.
W książce wzruszyły mnie dwa momenty – kiedy Państwo Brown znajdują misia na stacji metra oraz moment, gdy urządzania dla niego przyjęcie urodzinowe. Przyjęcie jest wspaniałe, zwłaszcza że miś uświetnia je magicznymi sztuczkami, których dopiero co się nauczył.
Aż trudno uwierzyć w to, że Michael Bond, nigdy nie myślał o tym, aby tworzyć książki dla dzieci. Stworzona przez niego postać nie tylko spodoba się najmłodszym czytelnikom, ale również bez problemu zdobędzie sympatię dorosłych. Opłaca się przygarnąć tego misia do siebie do domu, a konkretnie na półkę.

„Miś zwany Paddington” to książka, która spodobała się nie tylko mojemu synowi, ale również i mnie. Niezwykle ciekawe przygody sympatycznego misia strasznie nas wciągnęły i sprawiły, że kilka jesiennych wieczorów przebiegł nam gładko i dość przyjemnie. Niesamowicie proste i pouczające historie. Nie tylko mali mogą uczyć się od tego zabawnego niedźwiadka, ale również my staruszkowie 😉
Miś Paddington vs. Kubuś Puchatek – który wygrywa?
Kubusia Puchatka uwielbiam. Zwłaszcza za jego powiedzonka, które są proste, szczere i zawsze trafnie podsumowują sytuację. Jest przyjacielem nie tylko miłośników miodu, ale także uniwersalnych mądrości życiowych. Kubusia Puchatka nie da się nie kochać, za jego prostotę, wierność, uczciwość, nawet za łakomstwo i mały rozumek. Wchodząc w jego świat uczymy się, odkrywamy i co najważniejsze – doskonale się przy tym bawimy, bowiem poczucie humoru to jego cecha charakterystyczna.

Za co polubiłam Misia Paddingtona? Za prostolinijność i prostoduszność. Za niezwykłe przygody i śmieszne perypetie. Za miłość do marmolady i umiejętność wyjścia z każdej opresji. Miś Paddington to połączenie ciekawej przygody, dobrego humoru, ciepła rodzinnego oraz propagowanie pokojowych norm współżycia społecznego. To postać ponadczasowa. Dobra na słońce i deszcz, czyli na każdą pogodę ducha dużego i małego czytelnika.