Kiedy dowiadujesz się, że będziesz mamą – skaczesz pod sufit, ogarnia Cię euforia, radość. Powoli, choć bardzo nieśmiało, zaczynasz planować swoją przyszłość z maluszkiem. Kiedy maluch pojawia się na świecie poświęcasz mu całą siebie, każdą chwilę. Mimo, że często jesteś zmęczona tym, że nie możesz w spokoju skorzystać z łazienki, to radość ze wspólnego czasu jest nie do opisania. Jednak pewnego dnia – wszystko się zmienia

Do tej pory wszystko robiliście razem – wspólne przygotowywanie posiłków, wspólne spacery, wspólne zabawy, rysowanie, usypianie. Mimo, że tata/babcia/dziadek byli obecni w waszym życiu, to maluch zawsze wybierał przede wszystkim ciebie. I choć byłaś czasem tym wszystkim zmęczona, chciałaś chwilki dla siebie, to jednak za każdym razem cieszyłaś się, że dziecko chce, abyś to ty się nim zajmowała. Wtedy myślisz: „mój maluch mnie kocha, stawia na pierwszym miejscu, jestem dobrą matką”. Jednak przychodzi taki dzień, kiedy dziecko zaczyna zwracać uwagę na drugą osobę – tatę/babcię/dziadka/nianię i to z nimi chce spędzać jak najwięcej czasu, odpychając mamę. I wtedy Twój świat zaczyna rozpadać się na tysiąc kawałków. Zastanawiasz się, gdzie popełniłaś błąd, wypłakujesz oczy, bo jest ci tak cholernie przykro, że Twój skarb „wypycha Cię, ze swojego życia”. Ale nie martw się – to wszystko jest naturalnym etapem rozwoju malucha i krokiem w kierunku usamodzielnienia się.
Bardzo przeżyłam moment, kiedy mój syn nie chciał się ze mną bawić, ze mną usypiać itp. Wręcz odpychał mnie od siebie. Jasne miałam teraz wreszcie chwilę dla siebie, mogłam na spokojnie skorzystać z łazienki, a nawet spokojnie wyjść z domu. Jednak nie będę ukrywać, że bardzo mnie to zabolało. Moje serce krwawiło, czułam się niepotrzebna. Zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd, co takiego zrobiłam, że moje dziecko przestało zwracać na mnie uwagę. Przyznaję, że nie raz poleciała mi łza, kiedy Jaś powiedział mi, że mam wyjść z pokoju, bo nie umiem się bawić. Przez kilka dni chodziłam przybita, było mi bardzo smutno, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Byłam nawet zła na męża, że mi „ukradł dziecko” (wiem, to było głupie, ale wtedy czułam się tak, jakby zawalił się mój świat). Takie zachowanie Jasia zbiegło się z moimi wieczornymi wyjściami na zumbę. Chciałam nawet zrezygnować z tej godzinki dla mnie. W końcu moja mama powiedziała: „Ogarnij się dziewczyno, nie możesz osaczać tak dziecka, ono musi zdobywać doświadczenie od innych, bo wyrośnie na mamisynka i wtedy będzie problem”.
Zazdrość o dziecko to nic dobrego
Nie było mi się łatwo odnaleźć w tej sytuacji. Ale po rozmowie z mamą zrozumiałam, że faktycznie nie mogę wypłakiwać oczu i smucić się tym, że Jaś chce spędzać czas z tatą. W końcu w trakcie tygodnia widzi go rzadko, nie mają wiele czasu na wspólne zabawy. A przecież dziecko, do prawidłowego rozwoju potrzebuje obojga rodziców. Poza tym, widząc, że Jaś zupełnie inaczej bawi się z tatą, zrozumiałam, że mógł się po prostu znudzić pewną rutyną, która wkradła się w nasz wolny czas. Zrozumiałam również, że taki stan rzeczy ma wiele plusów – ja mam czas dla siebie, a tata czuje się potrzebny. Sam mi ostatnio powiedział, że cieszy się z tych zabaw z Jasiem, bo wreszcie czuje, że uczestniczy w wychowaniu NASZEGO syna.
Ta sytuacja uświadomiła mi również, że nie jest dobrze, kiedy mama bezwzględnie poświęca się swojemu dziecku – nie ma własnego życia, wówczas ucieka z niej energia i popada w rutynę, która może być niebezpieczna dla relacji z dzieckiem. Matki nadmiernie skaczące nad dziećmi, osaczają je, chcą w każdym momencie uczestniczyć w ich życiu i tym samym sprawiają, że dzieci przestają być samodzielne, bo wiedzą, że mama i tak wszystko za nich robi. W przyszłości zaś zamiast szukać dziewczyny/narzeczonej/żony wolą mieszkać z mamą, bo przecież tylko mama jest im do życia potrzebna. A przecież dziecko powinno mieć kontakt z innymi. Dzięki temu maluch uczyć się będzie, że świat składa się z różnych ludzi, z którymi robi się odmienne rzeczy, bo każdy nadaje się do czegoś innego.
U mnie nie bylo takiej sytuacji, Rozala jest do mnie przyklejona i ja sie ciesze, kiedy chce chociaz chwile pobawic sie z kims innym niz ja.
U mnie syn też do mnie przyklejony, ale jednak kiedy nie chciał być ze mn a, było mi przykro
Przy mojej dwójce zazdrość mnie nie dopadła. Może dlatego, że młodszy ma we mnie mamozę i ja w drugą zaś stronę chciałabym czasem odetchnąć.
Wiadomo, że czasem trzeba odetchnąć od dziecka, ale jednak nutka zazdrości chwyta za serce
Nie miałam nigdy takiego uczucia. Nwet jeśli były "fazy" na tatę czy babcię to ja się z tego cieszyłam, bo po pierwsze miałam wtedy czas dla siebie, a po drugie nawiązywanie więzi z innymi członkami rodziny powinno tylko cieszyć.
Teraz to wiem, że nawiązywanie kontaktów jest ważne, wtedy było mi szalenie przykro
Jestem mamą dwóch córek, ale przyznam nigdy nie zdarzyła mi się taka zazdrość.
I ja nigdy nie byłam zazdrosna o mojego syna…
Dziękuję za ten wpis, mnie się tylko raz zdarzyło odczuć zazdrość. Kiedy wróciłam ze szpitala po miesięcznej rozłace z synkiem. Przywiozłam mu drugiego brata, a teściowa zapoponowała że go wezmą na wakacje… on był przeszcześliwy… A ja nie bardzo. Przyjęłam to do wiadomości.
Z jednej strony matka wie, że dobrze jeśli ktoś inny zajmie się dzieckiem, a z drugiej jest jej przykro, kiedy maluch ją odrzuca…
Póki co, nie mam dzieci, wiec uczucie jest mi obce…
Mama to mama to fakt, ale emocje mogą jej też różne towarzyszyć. Ważne, że one mijają, a my jesteśmy mądrzejsze o kolejne doświadczenia 🙂
Dokładnie! Każda emocja, z którą sobie radzimy to kolejne nowe doświadczenie!
Bardzo dobry tekst. Rozumiem Cię doskonale i myślę, że nie ma się tu czego wstydzić. Taka już nasza psychika 🙂 Ja po powrocie do pracy też jakby "straciłam" w oczach synka. Myślałam, że przyjmie tą rozłąkę gorzej, natomiast on jakby nie zauważył, że znikam na kilka godzin. Tata tak dobrze wywiązał się ze swojej roli – opieki nad nim- że Jasio nie zwrócił uwagi na brak mamy. W pierwszej chwili myślałam, że jestem złą matką i że coś zrobiłam źle, czułam dumę z męża ale też zazdrość. Szybko to minęło bo doceniłam tę sytuację. Pogodziłam się z tym, że mój syn nie jest stereotypowym synkiem mamusi 😉
Ah my matki – zawsze sobie coś do głowy wbijemy 🙂 Ale fakt zazdrość o innego członka rodziny nie jest czymś fajnym, ale ważne, aby umieć sobie z tym poradzić i wynieść kolejne doświadczenie
Nie miałam zazdrości w sobie, bardziej radość, że dziecko poszerza swoje horyzonty, także społeczne, albo dumę, że powoli stawia kroki w głębszy świat. Jednak czasem tęsknię za czasami, kiedy dzieciaki mieliśmy z mężem tylko dla siebie. 🙂
Teraz też się cieszę, że zazdrość mi minęła, że zrozumiałam, że moje postępowanie było głupie. teraz jestem mądrzejsza 🙂
Na szczęście mnie to ominęło, chociaż na początku zazdrościłam teściowej, że potrafi zająć się moim dzieckiem lepiej niż ja.
Babcie są spokojniejsze tak myślę i dlatego dzieci się przy nich syzbciej uspokajają
U mnie ciągle jest mama, mama, mama.. chociaż jak starszak był ponad tydzień na wakacjach u swojej cioci i nie chciał wracać to trochę było mi smutno :p
U nas mamoza cały czas, tylko na tydzień miał fazę tata, tata, tata. Myślę, że każda z nas jest trochę zazdrosna o dziecko, tylko raz jest to bardziej wyeksponowane, raz mniej
Smutne 🙁 na tę chwilę brzmi to dziwnie. Jak można się smucić że masz więcej czasu dla siebie? Ale jestem pewna że będę miała tak samo. Wspomnę wtedy Twój post i mam nadzieje że mi pomoże 🙂
Akurat z czasu dla siebie się cieszyłam, ale u nas to była taka zmiana 100%, syn nie dawał mi nic przy sobie zrobić, całkowicie mnie odsunął od siebie, jakby ode mnie uciekał
tak to już jest w życiu 😉 ale musimy z tym jakoś walczyć, bo taka zazdrość jest niepotrzebna 😉
Macierzyństwo to wiele uczuć na raz 🙂
Poważnie, marzę aby mój młodszy syn trochę bardziej lgnął do kogoś innego ;-). Przy starszaku nie miałam z tym problemów. Teraz też nie będę mieć tylko pójdę na kawę 😀
Matce jednak nie dogodzisz 🙂 Będzie chciała mieć więcej czasu dla siebie, ale i tak będzie jej przykro, że dziecko bawi się z kimś innym 🙂
Nie miałam takiej sytuacji, że byłam zazdrosna o dziecko, a skąd! 🙂 Kiedy ktoś chciał mnie "odciążyć", abym mogła sobie odpocząć – korzystałam z tego bez wyrzutów sumienia. Tym bardziej, gdy widziałam, że synek chętnie idzie do dziadków lub jedzie gdzieś z tatą wesoło machając mi na pożegnanie 🙂
A ja właśnie jestem zazdrosna o dziecko.. To kiepskie uczycie, bo niby wiem że wszystko jest dobrze, Mały jest zaopiekowany, ale gdzieś się przebija takie coś że może sobie nie radzę, że czegoś brakuje. Muszę to poukładać w głowie, dziękuję za tekst.