Dlaczego podążam za swoim dzieckiem?

Szacunek do dziecka – dlaczego wielu przeraża? Korczak mawiał – nie ma dzieci są ludzie. Tym samym zwracał uwagę na to, że dzieci mają prawo do szacunku, do wyrażania swoich emocji. Nie są niczyją własnością, są partnerami rodziców i tak powinny być traktowane

szacunek do dziecka

Wiele osób twierdzi, że z dzieckiem się nie dyskutuje. W domu rządzą rodzice i to im bezkrytycznie powinno się podporządkować dziecko. Nie ma możliwości negocjacji. Liczy się tylko zdanie rodzica. Dziecko to nie dorosły, ono nie wie co jest dla niego dobre. Ale czy aby na pewno?

Nie wiem czemu wiele osób myśli, że podążanie za potrzebami swojego dziecka, to nic innego jak godzenie się na wszystko, czego ono zażąda. Większość ludzi uważa to za bezstresowe wychowanie. Ale dla mnie podążanie za potrzebami dziecka, to nie bezstresowe wychowanie, to świadome rodzicielstwo, w którym nacisk kładzie się na wsłuchiwanie się w rozwój dziecka.

Okazuję swojemu dziecku szacunek

Dziecko przychodząc na świat nie ma instrukcji obsługi. Ważne jest, aby rodzice stworzyli sobie strategię postępowania, w której będą umieli odróżnić co jest potrzebą dziecka, a co jego zachcianką. U niemowlaków jest prosto. Kiedy płacze, jest to dla wszystkich naturalne, bo w ten sposób umie się komunikować i mówi nam: że jest głodne, zmęczone lub potrzebuje bliskości mamy czy taty. Potrzeby niemowlaka są łatwe do odgadnięcia, więc łatwo za nim podążać, a co ze starszym dzieckiem? Płaczący dwu-, trzylatek to mały terrorysta, który chce coś wymusić od rodziców. Niestety niewiele osób zdaje sobie sprawę, że płacz u dwu-, trzylatków to również sposób na komunikację z otoczeniem. Ich układ nerwowy jest jeszcze nierozwinięty w pełni. Nie potrafią sobie poradzić z nagromadzonymi emocjami. I właśnie płaczem i  krzykiem sygnalizują swoje potrzeby. Warto wtedy rozmawiać z dzieckiem o tym, co wywołało u niego płacz, nazywać jego emocje.

Oczywiście umiejętność rozpoznawania swoich potrzeb nie przyjdzie z dnia na dzień, to długotrwały proces. Dla nas fakt, że na kanapce dziecko dostało z lewej strony pomidora, a z prawej ogórka jest błahy i nie zrobilibyśmy z tego powodu awantury. Ale dla małego człowieka urasta to do rangi problemu. Pamiętam sytuację, w której założyłam Jasiowi nowiutką bluzę, w jego ulubionym żółtym kolorze. Już w momencie zakładania bluzy, Jaś zrobił wielką awanturę, a że wtedy nie bardzo było u niego z mową, więc było nam trudno się dogadać. Kiedy już się uspokoił, okazało się, że na bluzie jest helikopter, który mu się nie podoba i on nie chce tej bluzy zakładać. Powiecie, to śmieszne, dziecko rządzi. Ale patrząc ze strony dziecka to duży problem, a rolą rodzica jest zaopiekowanie się emocjami malucha, wytłumaczenie mu co się z nim dzieje.

Z bólem serca sprzedałam bluzę, bo skoro coś mu w niej się nie podobało, to czemu miał się w niej męczyć, tylko dlatego, że matka tak chce? W końcu ja też nie lubię chodzić w ubraniach, które mi się nie podobają. Teraz wieczorem zawsze uzgadniamy, co Jaś założy rano i problem z ubraniami, które mu się nie podobają został wyeliminowany.

szacunek do dziecka

Szacunek do dziecka to podążanie za jego rozwojem

Jest wiele potrzeb dziecka, o które rodzice powinni zadbać. Musimy jednak pamiętać, że szacunek do dziecka, to również podążanie za jego rozwojem. Przytoczę tu przykład odsmoczkowania Jasia. Po skończeniu przez niego 18 miesięcy stwierdziliśmy, ze najwyższa pora skończyć ze smokiem. Czego ześmy się nie chwytali, próbowaliśmy na wiele różnych sposobów. Niestety każda próba schowania smoczka kończyła się histerią, musiał leżeć na widoku. Było mi naprawdę przykro patrzeć, jak mój syn zalewa się łzami. W końcu udało nam się zrezygnować ze smoczka w dzień. Niestety został do spania. Bez niego nie było mowy o zaśnięciu. Janek potrafił siedzieć całą noc, ledwo przytomny. Tak, możecie powiedzieć, że nie jestem konsekwentna i powinnam kategorycznie zabrać smok, kilka nocy i po sprawie. Ale wolałam zaczekać. Kiedy 5 miesięcy później wróciłam do tematu wyrzucenia smoczka, Janek sam poszedł do kosza i było po sprawie. Nawet słowem się nie zająknął, że chciałby z powrotem smoczka.

Podobna sytuacja była ze spaniem z nami. Mąż chciał go na siłę wynosić do pokoju, ale kończyło się to tym, że po 15 minutach, gdy mąż go przeniósł do jego pokoju, Jaś przychodził do nas znowu. Po kilku miesiącach, sam przestał do nas przychodzić. Owszem zdarzają się noce, kiedy śpi z nami, ale w większości noce przesypia u siebie w pokoju. Bez problemu, bez płaczu. Po prostu sam doszedł do wniosku, że jest na tyle duży, by spać sam w pokoju.

Przykładów mogę mnożyć. Podążanie za potrzebami syna, sprawia, że wiele problemów, które musimy rozwiązać przychodzi samo z siebie. Bez zbędnego stresu z mojej czy jego strony. Szacunek do dziecka pozwala zadbać o dobre relacje rodzinne.

Szanuj swoje dziecko

Często dziecko nie chce słuchać rozkazów, ale chętnie wybiera, jeśli dajemy mu taką możliwość. Kiedy nie chce jeść, zawsze pytam czy zje rosół z kluskami czy z ziemniakami. Kiedy Jaś czuje, że sam zdecydował o tym, co chce jeść, zjada wszystko ze swojego talerza. Dawanie dziecku wyboru nawet w codziennych zwykłych sytuacjach sprawia, że czuje ono, że szanujemy jego opinię. „Chcesz ubrać czerwone czy niebieskie spodenki?” „Chcesz już spać czy może posłuchasz najpierw bajki?” Chcesz najpierw twojego sosu jabłkowego, czy makaronu?”, zamiast „jedz swoje jedzenie”. Żadne zachowanie rodziców nie zapewni tak spokojnej atmosfery w domu, jak pozwalanie maluchowi na wybór.

Pamiętajmy, że nie można wychowywać jedynie poprzez bezkrytyczne zaspokajanie potrzeb. Powinny one zostać przesiane przez sito rozumu. Podążając za potrzebami dziecka musimy brać pod uwagę również normy społeczne czy normy bezpieczeństwa. Nie możemy pozwolić maluchowi biegać do woli po chodniku i wbiegać na ulicę. Szkrab biegając, zaspokaja swoją naturalną potrzebę ruchu, ale w tym wypadku potrzeba rodzica, zapewnienia dziecku bezpieczeństwa jest ważniejsza, niż dziecięcy ruch.

Podążanie za swoim dzieckiem nie jest złotą metodą wychowawczą, bo na pewno wiele z Was powie, że gadam bzdury, bo dziecko powinno bezwzględnie słuchać starszych i nie dyskutować. Ale u mnie sprawdza się takie podejście. A jak jest u Was? Dajcie znać w komentarzach!

fot. www.lukaszpeksyk.pl

Podobało się? Podziel się

30 odpowiedzi na “Dlaczego podążam za swoim dzieckiem?”

  1. W takim razie i ja podążam za swoim synkiem co bardzo mnie cieszy 🙂 Również uważam, że dzieci to ludzie i wymagają takiego samego szacunku jak inni, warto z nimi rozmawiać po partnersku i traktować serio. Być dziecka przyjacielem.

  2. "Często dziecko nie chce słuchać rozkazów, ale chętnie wybiera, jeśli dajemy mu taką możliwość. Kiedy nie chce jeść, zawsze pytam czy zje rosół z kluskami czy z ziemniakami." Bardzo dobra metoda, która ja również stosuje i doskonale się sprawdza.

  3. Kochana popieram w 100%!!!! Ja również praktykuję podążanie za moją Dwójką, choć nie wszystkim się to podoba, bo uważają, że dzieci wchodzą mi na głowę… Generalnie mam to w nosie!;p Uważam podobnie, że każdy człowiek powinien mieć prawo wyboru, pomimo, że jest prawie całkowicie uzależniony od drugiej osoby (w przypadku dzieci), a przede wszystkim każdego należy szanować!

  4. Dokładnie! Dziecko ma prawo do szacunku, a to że dajesz mu wybór, wcale nie oznacza, że wchodzi ci na głowę 🙂 – podpisuję się pod tym rękami i nogami. Jestem przykładem do czego potrafi doprowadzić bezwzględne podporządkowanie, wyrażanie szacunku na każdym kroku i brak własnego zdania.

  5. Wychodzę, z tego samego zalożenia jeśli moim dzieciom coś nie pasuje to rozmawiamy, ustalamy zasady które odpowiadają nam wszystkim. Moim zdaniem dzięki takiemu podejściu dziecko wie że ze wszystkim może przyjść do rodzica, a on nie zlekceważy jego potrzeb – bo dla niego lepiej było by inaczej

  6. Dziecko to małt człowiek, pamiętajmy o tym! 🙂 Ja również staram się traktować mojego synka na równie i często odwracam sytuacje i stram się postawić na jego miejscu

  7. Ja też staram się podążać za synkiem – choć nie zawsze jest to łatwe, bo dziecko jest wulkanem emocji i często samo do końca nie wie, czego chce. Kiedy wyczuwam moment, że synek nie radzi sobie z podjęciem jakiejś decyzji – to wtedy przydaje się też trochę stanowczości z mojej strony.

  8. Świetny tekst! Sama na codzień stykam się z podejściem rodziców, że "dziecko to tylko dziecko". Słyszę pytania "co zrobić gdy płacze?". Odpowiadam – nic. Tak jak Ty może mieć zły humor. Jeśli tylko wszystkie potrzeby malucha są "załatwione", a ono wciąż grymasi – olej sprawę. Przecież – gdy dorosły człowiek wstanie lewą nogą, też chodzi i rzuca gromami.
    Różnica jak dla mnie polega na tym, że dorosły jest w stanie zrozumieć, dlatego ma zły humor, a co za tym idzie, zapanować nad tym. Dziecko, szczególnie małe, nie panuje nad swoimi emocjami, nie wie, jak "się ogarnąć" – jest dodatkowo złe, bo nikt go nie rozumie!

    1. Dokładnie, dziecko też ma prawo mieć gorszy dzień i musimy to zrozumieć. Zastanawia mnie wciąż jak to jest, że zły humor u dorosłego akceptujemy, a u dziecka już nie

  9. U mnie trójeczka. Każde inne. Nie miałam nigdy tendencji do dawania lucz proponowania im tego samego. Różny wiek, płeć, zainetresowania. Do kazdego podchodziłam i podchodzę indywidualnie, co jak okazuje się, nie zawsze im pasuje. Mimo, iż najstrszy ma 20 lat zdarza się, że usłysze, a ona dostała, a ja nie 😉

  10. Wciąż modyfikuję podejście do wychowania, to co sprawdzało się w pierwszych latach dziecka, przy nastoletnich hormonach już niekoniecznie, jednak zawsze pozostają trwałe główne zasady, którym podporządkują się obie strony, zarówno dzieci, jak i rodzice. 🙂

  11. Staram się wszystko wyważyć. Mam dwóch urwisów, 7 lat I półtora rocznego. Cały czas uczę się być ich mamą. Raz wychodzi to lepiej raz gorzej. Liczę się z ich zdaniem I wyznaczam granicę, kti przekroczyć nie powinni. Mam nadzieję że ich wychowam na fajnych facetów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial
error

Sprawdź także